[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Niech go licho! I niech mnie licho za to, że jestem taka głupia .
Z suchymi już oczami przeglądała zakurzone komody, wreszcie natknęła się na jedną
ze skórzanych koszul ojca, starannie zawiniętą w papier i odłożoną na bok. Koszula
nadal była miękka i przyjemna w dotyku. Wciągnęła ją przez głowę, podwinęła
rękawy i wypuściła na spodnie. Frędzle na wysokości piersi dobrze skrywały jej
kształty.
Szybki rzut oka w lustro wystarczył, by przekonała się, że w rozcięciu w koszuli
widać kremową bieliznę. Zciągnęła zatem mocniej wiązanie pod szyją. Potem
znalazła jedną z wielkich chustek ojca i zawiązała ją na karku. Spłowiała czerwona
chustka zasłaniała wszystko, co ewentualnie można było zobaczyć.
Nie znosiła splatania i upinania włosów, mimo to zawiązała ciasny kok i wcisnęła na
niego kapelusz tak, żeby żadne, najmniejsze nawet pasemko nie wystawało spod
ronda. Jeszcze jedno spojrzenie w lustro i poczuła się w pełni usatysfakcjonowana.
Nawet najbardziej tępy, ograniczony i złośliwy były pułkownik Konfederacji nie
mógł oskarżyć jej, że powabnym strojem stara się zwracać na siebie uwagę
mężczyzn.
Zeszła na dół do kuchni spokojna, że nie stanie tak od razu twarzą w twarz z
Hunterem. Słyszała, jak wcześnie rano wychodził z domu. No, może godzinę pózniej
niż zazwyczaj.
 Wyczerpany własną żądzą  pomyślała gorzko.
Jednak kiedy weszła do kuchni, minę miała dość ponurą.
 Wielkie nieba!  powiedziała Penny.  Co ci się stało?
 A co się miało stać?  spytała, zastanawiając się, czy Penny w jakiś sposób
dowiedziała się o wypadkach ubiegłej nocy.
 Twój... strój.
 Ach to  wzruszyła ramionami.  Dość już mam tych angielskich fatałaszków.
 Sassy, nie możesz...
 Nie mów do mnie Sassy.
Gniewny głos dziewczyny zaskoczył Penny.
 Przepraszam. Nie wiedziałam, że nie lubisz tego przezwiska. Przecież to Bill je
wymyślił.
Elyssa wzruszyła ramionami, ze wszystkich sił starając się zapanować nad sobą.
 Nie możesz chodzić tak ubrana  stwierdziła Penny.
 A to dlaczego?
 Bo to męski ubiór!
 Pracuję jak mężczyzna, więc nie będę paradować w jedwabiach.
 Mówisz zupełnie jak twoja matka  mruknęła Penny.
Elyssa bez słowa naciągnęła skórzane rękawice i sięgnęła po strzelbę wiszącą na
kołku nad drzwiami.
 Nie masz zamiaru jeść śniadania?  spytała Penny.
 Nie jestem głodna.
 Może zapakuję ci coś na drogę?
 Jak zachce mi się jeść, to wrócę i sama sobie wezmę.
 Zupełnie jak Hunter  stwierdziła Penny z rozpaczą w głosie.  To chyba jakaś
jesienna gorÄ…czka.
Elyssa błyskawicznie odwróciła się na pięcie.
 Co Hunter?  spytała.
 Też nie był głodny.
 No i dobrze  pomyślała Elyssa.  Mam nadzieję, że sumienie zagryzie go na
śmierć .
Zaniepokojone spojrzenie ze strony Penny skłoniło ją do wniosku, że powinna
bardziej panować nad sobą.
 A jak ty się masz?  spytała przyjaciółkę.  Lepiej się czujesz?
 O tak. Myślę, że okres porannych mdłości mam już za sobą.
Elyssę zalała fala strachu.
 Mogę być w ciąży .
 Nie martw się, kochana  powiedziała na głos.  Poradzimy sobie bez mężczyzn.
Penny uśmiechnęła się niewyraznie. Elyssa przytuliła ją, mocno, a potem
zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę stodoły. Drżała przy tym lekko.
Wspomnienie Huntera leżącego między jej nogami przeszyło ją jak błyskawica.
Wspomnienie rozkoszy, jakiej doznała, nim nadszedł ból, wprawiło ją w jeszcze
większe drżenie. A potem był już tylko wstyd.
 Idiotka. Cholerna idiotka .
Ale choć łajała siebie od najgorszych, pod ogniem gniewu tliły się małe słodkie
płomyki. Hunter zadał jej ból, odbierając dziewictwo, ale dał jej też rozkosz.
 Gdyby małżeństwo było tak okropne, to czy twoim zdaniem kobiety godziłyby się
na nie?
Pytanie to złościło ją i korciło. Sugerowało wyraznie, że w miłości może chodzić o
coś więcej niż to, czego do tej pory doświadczyła. W nocy zbyt była rozwścieczona,
żeby odpowiedzieć Hunterowi w inny sposób niż atakiem furii. Teraz jego słowa
wróciły, wzbudzając niepokój.
 Tobie też się to spodoba. Już ja się o to postaram .
Wzdrygnęła się, kiedy przypomniały jej się słowa Huntera.
 Powiedziałem: dzień dobry, panno Elysso. Widzę, że lepiej się już pani czuje.
Elyssa zamrugała i spojrzała na Gimpa.
 Pan Hunter powiedział, że jest panienka chora i że nie będzie dzisiaj jezdzić.
Na policzkach Elyssy zapłonęły jasnoszkarłatne plamy. Rzeczywiście niektóre części
ciała miała obolałe. %7łenowało ją to, że Hunter zdaje sobie z tego sprawę. I złościło.
 Hunter nie ma racji  rzekła cierpko.  W ogóle myli się, gdy chodzi o mnie. Pojadę
na Lamparcie.
 Mhm.
 O co chodzi?
 Pan Hunter powiedział, żeby panienka nie jezdziła sama.
 Niech idzie do diabła!
Nie oglądając się na zdumionego Gimpa, weszła do boksu ogiera. Parę minut pózniej
wyjechała ze stodoły i przeskoczyła przez ogrodzenie padoku.
 Wszyscy są na północnych moczarach!  zawołał za nią Gimp.
Elyssa pomachała do niego.
 Niech panienka uważa na czerwonoskórych! Morgan widział, jak się kręcili w
pobliżu!
Pomachała znowu. Lampart wydłużonym krokiem szybko pokonywał dystans. Po
jakimś czasie uda Elyssy przywykły do znanego rytmu jazdy.
W krajobrazie przeważały brunatne odcienie jesieni. Zamiecione wiatrem niebo i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl