[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kupiłem je dla ciebie.
- Aha, sam co wieczór pałaszujesz wielką porcję i mówisz, że to
dla mnie. Więc jesz czy nie?
- Nie, dziękuję. Wrócę na dach. Chyba że chcesz, żebym ci
pomógł pozmywać.
Potrząsnęła głową.
- Dam sobie radę. Mówiłeś, że chcesz dokończyć przed
wieczorem, bo na noc zapowiadali deszcz.
- Dobrze. Dzięki za obiad, Elise. Aha sałata była naprawdę
pyszna.
Uśmiechnęła się niewyraznie.
- Uważaj, żebyś nie spadł. I nie krzycz na młotek, bo to i tak nic
nie pomoże.
91
RS
- Więc ma mnie tak bezkarnie walić w kciuk? - spytał urażonym
tonem.
Elise podeszła bliżej, ujęła siny palec Dustina w dłonie i
pocałowała.
- Już nie boli, prawda- - zapytała z promiennym uśmiechem.
- Właściwie mógłbym dokończyć robotę trochę pózniej -
zasugerował Dustin, któremu nagle zrobiło się gorąco.
Elise roześmiała się i odepchnęła go.
- Bierz się do dzieła, głuptasie. Już się chmurzy. Za to kiedy
zacznie padać, nie będziemy mieli nic do roboty.
Pocieszony taką perspektywą, Dustin pomaszerował na dwór.
Elise wygarnęła resztę makaronu do pojemnika na śmieci i wzięła się
do zmywania. Podziwiała Dustina, że tak łatwo pogodził się z nową
sytuacją. Z pogodą ducha znosił jej eksperymenty kulinarne, choć nie
ukrywał, kiedy mu coś nie smakowało. Z równym spokojem przyjął
wcześniej wiadomość, że będzie ojcem. Zmiana sytuacji nie
doprowadziła do kłótni, nawet sprzeczki, przeciwnie, mieszkali w
zgodzie pod jednym dachem. Elise obawiała się, że w końcu dojdzie
do konfliktu. To niemożliwe, pomyślała, żeby dwoje samotników, od
lat przywykłych do niezależności, mogło się tak łatwo zżyć ze sobą.
Spali w jednym łóżku, od rana do wieczora przebywali razem, a mimo
to nie nudzili się ze sobą, akceptowali się nawzajem bez zastrzeżeń.
Wszystko to wydawało jej się nienaturalne.
Dustin bardzo jej pomagał. Prawdę mówiąc, brał na siebie
większość obowiązków. Nie pozwalał Elise sprzątać, ponieważ uznał,
że odkurzacz jest za ciężki, nie dął jej podnieść niczego, co ważyło
92
RS
więcej niż dwa czy trzy kilogramy. Gotowała tylko dlatego, że nie
mogła znieść myśli o bezczynności. A jednak zamiast się cieszyć z
takiego rozwoju sytuacji, czuła coraz większy lęk.
Prędzej czy pózniej sielanka musi się skończyć.
Ogarnęło ją przygnębienie. Domyślała się oczywiście, że nie bez
winy są tu zmiany hormonalne, ale nie było to żadną pociechą.
Odruchowo nakryła dłonią brzuch i zapatrzyła się w okno. Co ich
czeka? Co przyniosÄ… nadchodzÄ…ce dni? A przede wszystkim, kiedy
ona sama na tyle odzyska równowagę, że będzie w stanie podjąć
decyzje, od których zależy tak wiele?
- Cholera! - Dustin odłożył młotek.
Tym razem uderzył się w palec wskazujący. Miał już tego
naprawdę dosyć. Nie ma wyjścia, trzeba będzie poszukać fachowca.
- Może ci pomóc?
Spojrzał w dół i zobaczył mocno zbudowanego mężczyznę z
potarganymi, płowymi włosami.
- Znasz się na naprawianiu dachu? - zapytał, zbyt zdenerwowany
oporem złośliwej materii, żeby wstydzić się, że nie daje sobie rady.
- TrochÄ™.
- Owszem. Potrzeba mi pomocy.
- Jestem Darrell Silaski - przedstawił się nieznajomy, wspinając
siÄ™ po drabinie.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę. Brak mi już siły
do tego dachu.
- Nie poszło ci wcale tak zle - ocenił wielkodusznie Darrell. -
Dach wygląda dużo lepiej niż przed waszym przyjazdem.
93
RS
- Może, za to mój kciuk wygląda dużo gorzej. Darrell skrzywił
siÄ™.
- Cholera.
- Też to mówiłem. Między innymi.
- To normalne - pocieszył go Darrell i sięgnął po młotek. - Znam
ten ból.
- Gonty znalazłem w szopie, ale nie daję sobie rady z ich
przybijaniem.
- Zacznijmy od paru podstawowych wskazówek. Po pierwsze,
młotek trzymasz tak, widzisz? W ten sposób lepiej nad nim panujesz.
Dustin przekrzywił głowę.
- No tak. Teraz mam wrażenie, że to jedyny sensowny sposób
trzymania młotka.
Sąsiad zmierzył go przyjaznym spojrzeniem.
- Karen wspominała, że jesteś prawnikiem. Domyślam się, że na
studiach nie uczyli ciÄ™ wbijania gwozdzi.
- To prawda. Ale odkÄ…d siedzÄ™ na tym dachu, zastanawiam siÄ™,
czy nie należałoby wprowadzić obowiązkowego kursu prac ręcznych.
- Może. Co masz zamiar zrobić, kiedy skończysz z dachem?
Może potrzebna ci będzie pomoc przy czyszczeniu rynien?
- Dziękuję. Chętnie skorzystam. Karen chwaliła się, że jesteś
prawdziwą złotą rączką. Jeśli tylko będziesz miał czas, z
przyjemnością zapłacę ci za różne drobne naprawy, które tu trzeba
zrobić.
94
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl