[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najwyrazniej szukał kogoś, z kim miał się spotkać. Stanął przy stoliku za moimi plecami.
 Cześć, Sam - powiedział. Słyszę drugi głos:  Harry! Bogu dzięki, żeś przyszedł . Muszę
przyznać, że skamieniałam. Głos Fieldinga poznałabym wśród miliona głosów. I pomyśleć, że
siedzieliśmy plecami do siebie, oddzieleni tylko niską przegrodą.
- Jest pani zupełnie pewna, że to był Fielding?
- Tak, panie inspektorze. Jak usłyszałam jego głos, wyjęłam z torebki lusterko i
udawałam, że maluję sobie usta. Dobrze widziałam. Był to na pewno Fielding. Bardzo się
zmieszałam. Nie mogłam nie słyszeć, co mówili, i nie wiedziałam, czy po prostu siedzieć i
liczyć na to, że mnie nie zauważy, czy też wstać i odegrać wielką scenę doktora
Livingstone a. Ostatecznie postanowiłam siedzieć jak trusia.
Phillips sięgnął po butelkę i nalał sobie piwa do szklanki. Milton bacznie obserwował
twarz pani Tolly.
- Czy zapamiętała pani coś z ich rozmowy? - zapytał.
- Z początku starałam się nie zwracać uwagi. Byłoby to jednak podsłuchiwanie. Ale
usłyszałam, jak Brent powiedział, że jest umówiony z jakąś Jacqueline. Dlatego się tak
śpieszył.
- Jacqueline? Czy przypadkiem nie z Jacqueline Dawson?
- Tak, chyba Dawson. Fielding powiedział mniej więcej tak:  A jak się ma nasza
przyjaciółka panna Dawson? Ale najważniejsze wydało mi się to, że Brent starał się odwieść
Fieldinga od czegoś i ostrzegał go, żeby był ostrożny. A Fielding zapewniał, że wie, co robi, i
że nie pierwszy raz ryzykuje.
- Czy pamięta pani, jak to powiedział i jakie wymienił nazwiska?
Sierżant wyjął notes i nacisnął długopis.
- %7ładnych nazwisk poza jednym - Jacqueline Dawson. Brent wspomniał o  naszych
przyjaciołach . Wtedy nadstawiłam uszu i dokładnie pamiętam jego słowa:  Nasi przyjaciele
kazali mi ostrzec cię, że jeśli się będziesz, upierał, to jest niemal pewne, że będzie dokonany
zamach; na twoje życie .
- Dokładnie tak powiedział?
- Słowo w słowo - potwierdziła pani Tolly patrząc na długopis sierżanta, zapisujący
wszystko. - Fielding próbował obrócić to w żarty.  Nic się nie martw - powiedział. - Powiedz
Jacqueline, żeby się nie przejmowała. Gdybym miał trudności, porozumiem się z nią,
przyrzekam ci to . Nic więcej nie słyszałam, bo kelner w końcu przypomniał sobie moją
osobę i przyniósł mi dzbanek herbaty i filiżankę. Kiedy nalewałam herbatę, Brent wstał. Obaj
panowie już się żegnali. Był z Fieldingiem nie dłużej niż pięć minut. Wyszedł sam.
Widziałam, jak złapał na ulicy taksówkę.
Milton wstał. Popatrzył przez ramię Phillipsa, by sprawdzić, czy dokładnie wszystko
zapisuje.
- A co Fielding? Zobaczył panią?
- Tak. Dziwne to było. Podszedł do kasy zapłacić rachunek. Wiedziałam, że jak się
odwróci, musi mnie zobaczyć. I rzeczywiście, podszedł do mnie, ale zachował się bardzo
przyjaznie.  Dobry wieczór - powiedział. - Co za niespodzianka! Przysiadł się. Zamówił
dwie kawy, wypytywał o moją siostrę i jej rodzinę. W końcu zaofiarował się, że wezmie mnie
samochodem do Market Weldon. Nie był ani trochę zmieszany tym, że mogłam podsłuchać
ich rozmowę. W drodze do Market Weldon muwiliśmy o wszystkim po trochu: o kosztach
utrzymania bufecie w jego firmie i o tym, że miał trochę kłopotów z magistratem. Ani
słowem nie wspomniał o swej rozmowie z tym drugim. Ja też, oczywiście, słowa nie
pisnęłam.
Zadowolona, że jej opowieść zrobiła wrażenie na funkcjonariuszach policji, oparła się
i wypiła resztkę ginu z tonikiem. Sierżant zdobił jeszcze swój kunsztowny rękopis, stawiał
kropki nad  i , przekreślał literę  t i pogrubiał zawijasy.
- Mówi pani, że to się działo cztery tygodnie temu? - spytał zamyślony Milton.
- Tak. Dokładnie mówiąc, wczoraj minęło cztery tygodnie.
- Czy powiedziała pani komuś o tej historii, omawiała ją z kimś?
- Mówiłam tylko Haroldowi, mojemu mężowi.
- I co on na to?
- Nie uwierzył. Powiedział, że albo mi się przyśniło, albo nie dosłyszałam, o czym
naprawdę mówili. Już mi się zdawało, że ma rację. Ale potem, jak doszło do tego
morderstwa, tośmy oboje niewąsko się wystraszyli.
- Słusznie pani postąpiła dzwoniąc do inspektora - powiedział Phillips, z aprobatą
kiwając głową. - Może pani być tego pewna.
- Nie ma pani cienia wątpliwości, że mężczyzną, którego spotkała pani w kawiarni, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl