[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niechętnie posłuchała.
 Dlaczego tak dużo dla ciebie znaczyło to, że tak o mnie myślałaś?
 Bo chcę... chciałam móc cię szanować i...  urwała, krzywiąc się na
myśl o własnym zachowaniu.  Ale oczywiście, to nie moja sprawa, co robisz
ze swoim życiem.
 Chyba jednak twoja powiedział cicho.  Czy nie ustaliliśmy, że je-
steśmy przyjaciółmi?  Jego palce zacisnęły się na jej ramionach. Spoważniał.
 I myślę, że staniemy się dla siebie czymś więcej, nie sądzisz?
 Więcej?
 O wiele więcej. Dużo o tym myślałem od wczorajszego spotkania na
parkingu. A ty nie?
Skinęła głową.
S
R
 Będziemy kochankami, Mary  powiedział, przyciągając ją do sie-
bie.  Przynajmniej tyle.
Z trudem przełknęła ślinę, czując zawroty głowy, strach i podnie-
cenie wynikające ze świadomości, że pod szlafrokiem jest zupełnie naga.
Czuła, że on też to wie.
 Już teraz?  spytała i była wściekła na siebie za to głupie pytanie
i dziwnie chrypiący głos. Czy już teraz  jakby sama nie miała nic do
powiedzenia w tej sprawie. A miała. Oczywiście, że tak. Kłopot polegał
na tym, że nie miała najmniejszego pojęcia, co mogłaby powiedzieć, gdy-
by odważyła się znów otworzyć usta.
Bruce zaśmiał się, ale tym razem z czułością i radością, przesuwając
palcem po jej policzku i szyi.
 Myślisz, że bym nie chciał?  powiedział, uśmiechając się tak,
że poczuła ogarniające ją ciepło.  Ale nie, Mary. Jeszcze nie teraz. Nie-
długo. Kiedy trochę lepiej się poznamy. Musimy najpierw zostać dobrymi
przyjaciółmi. Nie bądz taka wystraszona.
 Tak wyglÄ…dam?
 Dokładnie tak. Pochylił się, aby pocałować ją lekko na po-
twierdzenie swoich słów.
 Skoro tak mówisz  powiedziała, uśmiechając się do niego.
Więc jeśli nie zajmujesz się tym, o co cię posądzałam, to czym?
Jego dotąd półprzymknięte oczy otworzyły się nagle i wydawało jej
się, że widzi w nich strach. Ale za chwilę znów zajął się jej ustami.
 Całowaniem ślicznych brunetek w niebieskich szlafrokach.
 Czyżby?  Z trudem to wypowiedziała. Jaki ciekawy sposób
zarabiania na życie. Czy twój wspólnik robi to samo?
 Nie pozwoliłbym mu  powiedział, przesuwając usta wzdłuż jej
policzka.  Przynajmniej nie wolno mu całować tej ślicznej brunetki w
niebieskim szlafroku.
S
R
 Nie ma najmniejszych szans  wyszeptała, myśląc o przyjem-
nym uczuciu towarzyszącym dotykowi jego skóry.  Nie znam go, a nig-
dy nie całuję się z obcymi.
 Więc uważasz, że mnie znasz wystarczająco dobrze?
 Mmm, wystarczająco na jeden pocałunek... albo dwa...
 Albo trzy?
 Mmm...
Uniosła głowę. Westchnął, czując dotyk jej ust; przytulił ją mocno do
siebie, mając wrażenie, że zaraz wybuchnie, a ona rozpłynie mu się w ramio-
nach. Powoli podniósł głowę, spoglądając na jej twarz, zamknięte powieki i dłu-
gie rzęsy. Rzęsy powoli uniosły się i spojrzała na niego nieprzytomnym wzro-
kiem.
Pragnął jej! Jak bardzo! Jak mógł przeżyć trzydzieści lat i nigdy nie po-
czuć czegoś takiego? Wiedział, że powinien się odsunąć, że to jeszcze nie czas,
bo nie znają się wystarczająco dobrze i że tkwi między nimi jeden nie poruszony
problem. Ale musiał jeszcze się nią nacieszyć. Zamknął oczy, pochylił głowę i
napotkał jej usta.
Rozchyliła wargi i poddała mu się, poruszając się w rytmie, jaki nadawał
jego język. Uczucie było tak głębokie, że nie mógł myśleć, nie chciał nawet,
chciał tylko zatracić się w zapachu jej skóry, miękkości włosów i ich dotyku w
jego dłoniach. Pragnął odrzucić ten szlafrok i całować ją całą.
Uniósł głowę i popatrzył na nią. Twarz miała zaróżowioną i gładką, usta
rozchylone, oczy świecące spod półprzymkniętych powiek. Nie mógł odmówić
sobie pocałowania jej raz jeszcze i jeszcze, aż usłyszał jej ciche westchnienie i
poczuł kropelkę krwi na dolnej wardze.
 Mary  powiedział z przerażeniem, przyciskając jej policzek do pier-
si.  Kochanie, skaleczyłem cię.  Poczuł, że próbuje potrząsnąć głową. 
Tak  wyszeptał.  Bardzo przepraszam. Straciłem panowanie nad sobą.
Westchnęła, przesunęła ręce z jego pleców na szyję i przyciągnęła go do
siebie.
S
R
 Lubię pocałunki, przy których traci się panowanie nad sobą...  wy-
szeptała.  I nie jestem już wcale wystraszona. Czuję...  przerwała, bo samo
jej spojrzenie sprawiło, że zabrakło mu oddechu.
 Kochanie!  Podniecenie w nim narastało. Wiedział już, że pragnęła go
tak samo, jak on jej. Jego kolano wsunęło się pomiędzy jej, a jego ramiona ob-
jęły mocno jej szczupłe ciało. Poczuł, jak Mary zaciska uda, a jej piersi napierają
na jego tors.
 Co czujesz?
 %7łe wszystko idzie zbyt szybko... a równocześnie za wolno.  Mary
była zaskoczona tym, jak łatwo udało jej się wyrazić uczucia w słowach.
 Wiem  powiedział, unosząc głowę i uśmiechając się do niej.  Ja też
tak uważam. Musimy przestać, złapać oddech, pomyśleć przez chwilę, prawda?
Przemyśleć nasze uczucia, zanim damy się im ponieść.
 Tak.
Pocałowała go znowu, przyprawiając go o zawrót głowy. Poczuł ulgę,
kiedy upadając do tyłu i pociągając ją za sobą, znalazł się na kanapie.
 Musimy przestać  dodała, zmysłowo wzdychając i nie przerywając
ani na moment. Przytuliła głowę do szyi Bruce'a, łaskocząc jego uszy.
 Wiem.  Jego palce ześliznęły się z jej ramienia, odchylając krawędz
szlafroka. Nie napotkał żadnego ramiączka i serce mocno zabiło mu w piersi.
 Och, Boże! Dodaj mi sił! Ona jest naga!"
 Nie dotykaj mnie tak, jeśli mamy... przestać  powiedziała cicho. 
Powinnam cię powstrzymać.
 Powstrzymaj mnie.  Jego głos był ledwie słyszalny.
 Dobrze... ale... za chwilę.  Zadrżała, gdy jego dłoń ześliznęła się na
jej pierś i krzyknęła cicho, wyginając się w jego objęciach.  Och, Bruce...
 Mary, kochanie, tak bardzo ciÄ™ pragnÄ™.
Jej głowa opadła na jego ramię, gdy rozchylił górę szlafroka i pochylił się,
żeby pocałować jej pierś. Na szyi poczuł jej gorący oddech, usłyszał jęk rozko-
szy i otworzył usta, żeby poznać smak jej piersi. Wplątała palce w jego włosy,
S
R
przytulając go mocniej do siebie. Powiedziała coś, co mogło być prośbą o je-
szcze lub prośbą o przestanie.
Położył dłoń na jej drugiej piersi i przesunął tam usta; ona ułożyła się tak,
żeby umożliwić mu łatwiejszy dostęp. Wsunęła rękę pod jego sweter, delikatnie
przesuwajÄ…c paznokciami po jego plecach.
 Tak mi dobrze, tak dobrze...  wyszeptała.
 Mnie też, kochanie  powiedział, głaszcząc jej plecy, unosząc ją i ca-
łując jej piersi.  Och, Mary, dlaczego tak długo musiałem cię szukać? Stra-
ciłem tyle lat!
Ułożył ją na kanapie i pochylił się nad nią, zasypując jej twarz gorący-
mi pocałunkami.
 Będę cię kochał, jak nigdy nie kochałem żadnej kobiety. Chcę, żebyś
była szczęśliwa, dam ci swoją miłość i wszystko, o czym kiedykolwiek marzy-
łaś, zabiorę cię wszędzie, gdzie jeszcze nie byłaś i... Dokąd idziesz?
 KtoÅ› dzwoni do drzwi, Bruce.
 Zapomnij o nim, zaraz sobie pójdzie  wyszeptał, sięgając do paska
przewiÄ…zujÄ…cego jej szlafrok.
 Bruce, przestań!  powiedziała niecierpliwie, odpychając go, bo znów
rozległ się dzwonek i pukanie.  Usiądz porządnie, na Boga! To musi być
Taylor! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl