[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie zdajesz sobie widać sprawy, jak działasz... - wysunął w jej kierunku
palec, po czym wzruszył ramionami - na mężczyzn.
Prawdę powiedziawszy, chyba rzeczywiście nie zdawała sobie sprawy. Teraz,
pod oskarżycielskim spojrzeniem Jareda, czuła się trochę jak niegrzeczna
dziewczynka i było to skądinąd całkiem miłe uczucie. Na samą myśl, że Jared może
jej pragnąć, nic nie wiedząc o jej arystokratycznej paranteli, kręciło się jej w głowie.
Nachyliła się ku niemu i szepnęła:
- Dlaczego mi nie pokażesz?
- Co miałbym ci pokazać?
- Jak działam na mężczyzn.
Odsunął się na wszelki wypadek, mrużąc oczy.
- Każdy facet ci pokaże.
- Nie proszę każdego faceta.
- Szukasz kłopotów, księżniczko - warknął niemal. Szukała właśnie w głowie
soczystej a zwięzłej riposty, gdy Katie wydała z siebie głośny okrzyk zachwytu.
Jared w jednej sekundzie był przy niej, pomagał wyciągnąć rybę z wody.
Lindsey ocknęła się z drzemki na to zamieszanie.
- Wszystko w porządku, skarbie. Katie złapała rybkę, dlatego krzyknęła.
Cieszy siÄ™.
49
S
R
Lindsey szeroko otworzyła oczy i poszukała wzrokiem siostry. Kiedy ryba
została wydobyta z jeziora, cała czwórka wróciła do domu. Zmęczone wyprawą
dziewczynki natychmiast zasnęły.
Michelina wzięła gorący prysznic, po czym postanowiła usunąć drzazgi z uda.
Dwie wyciągnęła, pozostałych nie zdołała już dosięgnąć. Postanowiła spróbować
jeszcze raz wieczorem. Tymczasem odszukała Gary'ego; samochód nie był gotów,
naprawa miała potrwać przynajmniej jeszcze jeden dzień.
Próbując uzbroić się w cierpliwość, wróciła do domu, zajrzała na chwilę do
gabinetu Jareda. Rodzice Katie i Lindsey lada dzień mieli wyjść z centrum
rehabilitacyjnego. Czuli się już dobrze, wracali do domu i byli gotowi przejąć
opiekę nad córkami.
Właściwie nic jej już nie trzymało na ranczu Jareda i świadomość ta
napełniała ją mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszyła się, że odzyska
wolność i będzie mogła zająć się tym, co ją sprowadziło do Wyoming, od-
zyskiwaniem brata. Z drugiej strony wcale nie miała ochoty rozstawać się z Jaredem
i to ją drażniło.
On ją drażnił. Nie dawał o sobie zapomnieć. Miała wrażenie, że na każdym
kroku stawia przed nią kolejne wyzwania. A ona? Nie tylko miała ochotę je
podejmować, chciała okazać się lepsza, ponad oczekiwania. Drażnił ją, bo jej nie
doceniał. Drażnił, bo chciała wiedzieć, jakim okazałby się kochankiem.
%7łeby czymś zająć myśli, zeszła na dół i zaczęła ćwiczyć z floretem. Po dwóch
godzinach, niezadowolona z siebie wróciła na górę. W holu natknęła się na Jareda.
- Zastanawiałem się, gdzie jesteś. - Zmierzył ją uważnym spojrzeniem. - Nie
wyglądasz na specjalnie uszczęśliwioną.
Przeciwnie, była szczęśliwa, że go widzi, ale i zła, że tak ją to cieszy.
- wiczyłam z kukłą. - Minęła go, jakby nie zamierzała wdawać się w dalszą
konwersacjÄ™.
- Tak?
50
S
R
- Kukła wygrała.
Jared parsknął śmiechem.
- Tak fatalnie?
- Tak fatalnie. Jakbym pierwszy raz w życiu trzymała floret w ręku.
- Może za dużo ćwiczysz. Zrób sobie dzień przerwy.
Skinęła głową. Jeśli Gary dotrzyma słowa, jutro wieczorem mogłaby
odwiedzić restaurację brata.
- Gdzie dziewczynki? Powinnam...
- Wszystko w porządku. Obudziłem je, nakarmiłem i położyłem spać. Po dniu
nad jeziorem były nieprzytomne ze zmęczenia.
- Nie słyszałam nawet, kiedy wróciłeś.
Usta Jareda drgnęły w uśmiechu.
- Byłaś zbyt pochłonięta znęcaniem się nad moją kukłą.
Wzruszyła ramionami. Była zła, zmęczona, wszystko ją irytowało. Nie miała
nawet ochoty na sprzeczki.
- Dziękuję, że zająłeś się dziewczynkami. Ja chyba...
Nie dał jej dokończyć.
- Jestem gotów.
Odwróciła się gwałtownie.
- Gotów na co?
Podszedł bliżej, stanął naprzeciwko niej, odgarnął kosmyk włosów z policzka.
- Gotów pokazać ci, jak działasz na mężczyzn... w każdym razie, jak działasz
na mnie.
Zawahała się, stropiła trochę. Sądziła, że uwiedzenie Jareda zajmie trochę
więcej czasu. Prawdę mówiąc, zastanawiała się, czy w ogóle zdoła uczynić z niego
swojego kochanka. On był gotów, a ona? Czy była gotowa?  Ciemięga", szeptał
cichy głosik w głowie, naigrawał się. Rzecz postanowiona. Może już nigdy więcej
nie będzie miała szansy sama sobie wybrać kochanka. Nigdy więcej.
51
S
R
- Chyba że zmieniłaś zdanie. - Głos pełen obietnic, ukrytych możliwości.
Poczuła suchość w ustach.
- Nie zmieniłam zdania.
Wziął ją za rękę.
- Chodzmy do mojej sypialni.
Szła za nim bez słowa po schodach.
Czy wszystko przemyślała? Czy była zupełnie pewna swojej decyzji? Stanęła
na środku pokoju.
- Muszę o to zapytać. Masz... - Jakby to subtelnie wyrazić. - Czy...
Jared czekał, nie wypuszczał jej dłoni ze swojej.
- Co?
- Zrodki antykoncepcyjne - wyrzuciła z siebie w końcu.
- O nic siÄ™ nie martw. Zostaw wszystko mnie.
- Może powinniśmy zgasić światło?
- Chcę widzieć.
Pochylił wargi do jej ust i pokój zawirował.
A potem uklęknął, rozwiązał sznurówki przy jej tenisówkach, zzuł je. Uniósł
się na kolanach, zaczął całować jej brzuch, rozpiął dżinsy, ściągnął z niej powoli.
- Połóż się na łóżku, Mimi.
- Proszę bardzo. - Na miękkich nogach podeszła do wielkiego łoża, odwróciła
się i wbiła wzrok w Jareda. Chciała na zawsze zapamiętać tę chwilę. Miał być jej
pierwszym kochankiem. Jedynym, którego dane jej było samej wybrać.
- I jeszcze o coś chcę cię prosić, Mimi.
Zrobiłaby wszystko, o co tylko by poprosił.
- Przekręć się na brzuch - szepnął.
52
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Zaintrygowana, dlaczego kazał jej przekręcić się na brzuch, odwróciła głowę,
wstrzymała oddech; każdy nerw pobudzony, ciało i umysł w stanie najwyższego
napięcia.
- Przygotowałem już pincetę, zaraz będzie po wszystkim.
Rzeczowe słowa Jareda docierały do niej jak przez mgłę.  Pinceta"! Raz
jeszcze próbowała się odwrócić, ale położył jej dłoń na plecach.
- Leż spokojnie.
Upokorzona, wściekła, próbowała go kopnąć. Chybiła. Niech to szlag. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl