[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słuchawkę.
- Chodzmy - powiedziała niecierpliwie Barbara.
Złapała torebkę i ruszyła do drzwi. Po drodze spotkałyśmy
Kevina, który był w świetnym humorze, bo otworzył pudełko z
barbecue beef hula hoops i znalazł ostatniego kartonowego dinozaura,
którego brakowało mu do kolekcji.
Rozdział 7
2trudem dotrwałam do końca dnia. Pomyślałam nawet, by dla
zabicia czasu trochę popracować, ale wiedziałam, że pozostali nigdy
więcej by się do mnie nie odezwali.
Jak zwykle szefowa Vicky znikła koło trzeciej. Jeszcze jedno z
tych ważnych spotkań w piątkowe popołudnie, które zawsze
odbywały się w miejscach, gdzie nie działała jej komórka. Nie żeby
ktoś się palił do niej dzwonić.
Jednak pewnego razu, gdy Kevin z jakiegoś powodu był
naprawdę wściekły, dzwonił na jej komórkę co dwie minuty i
wyłączał się, kiedy się odzywała. Powiedział, że to mu dobrze zrobiło.
Mogło się to dla niego zle skończyć, bo szefowa sprawdziła wydruk z
biura numerów i okazało się, że ktoś dzwonił z biura czterdzieści razy
na jej komórkę. Kevin usprawiedliwiał się, że coś mu się popsuło,
dzwonił do niej jeden raz, a potem telefon sam się łączył. Dodał, że
kiedy zorientował się, co się stało, wykręcił nieistniejący numer i
pózniej jego telefon łączył się z tym drugim numerem. Dodał jeszcze,
że ma kolegę, który zna się na telefonach i dzięki temu udało mu się
już wszystko naprawić. Przeprosił też, że nic nie zrobił przez całe
popołudnie, ale musiał się zajmować telefonem.
Zaskoczył nas tym oczywistym kłamstwem, ale szefowa
uwierzyła. I w dodatku jeszcze pochwaliła go, że sam sobie poradził i
nie musiał wzywać specjalisty, który by drogo kosztował.
Wracając do popołudnia... O trzeciej huśtałam się na krześle,
patrząc w górę i zastanawiając się, ile ważą płytki z sufitu. O wpół do
czwartej wszyscy staliśmy w oknie i przyglądaliśmy się, jak ściągają
nielegalnie zaparkowany samochód jakiegoś nieszczęśnika. Potem
liczyliśmy sto przejeżdżających samochodów, wykrzykując markę,
kolor i to, czy kierowca miał zapięty pas, żeby Danny mógł zapisać.
Wpisał wszystko do komputera i zrobił wykres.
O czwartej Barbara i Kevin grali w grę na komputerze, Danny
liczył monety ze słoika, ustawiając je w słupki po dziesięć sztuk, a ja
nie wiedziałam, czy mam coś zjeść, czy nie. Gdybym zjadła, to
byłabym pózniej tylko trochę głodna, a gdybym nie zjadła, to byłabym
pózniej bardzo głodna, co nie byłoby korzystne, gdyby się okazało, że
Sam już jadł.
Postanowiłam kupić puszkę czegoś do picia i torebkę chipsów.
Wybrałam te z solą i octem, bo wiem z własnego, nieprzyjemnego
doświadczenia, jak to jest całować się z kimś, kto zjadł torebkę
chipsów o smaku serowo - cebulowym. Zawsze twierdziłam, że w
poradniach planowania rodziny powinni rozdawać chipsy serowo -
cebulowe zamiast prezerwatyw. Przynajmniej papież nie miałby
obiekcji.
Mniej więcej za piętnaście piąta Kevin wrócił z łazienki i
powiedział:
- Zauważyliście, że kiedy je się na śniadanie słodkie płatki
kukurydziane, jeszcze po południu czuje się ich zapach przy sikaniu?
Nikomu nie chciało się odpowiadać. Szykowaliśmy się do
wyjścia.
I nagle przypomniałam sobie, że nie idę do domu i że miałam
zamiar zostać w biurze do pół do siódmej, a potem piechotą pójść na
spotkanie z Samem.
Z przykrością patrzyłam, jak inni wychodzili. Barbara życzyła mi
powodzenia, a to przypomniało Kevinowi o moim spotkaniu.
Powiedział, że jeśli Sam nie przyjdzie, powie swojemu kumplowi
Geny'emu, aby mu przyłożył. I w ten sposób Danny dowiedział się, że
umówiłam się z facetem.
Stał przy drzwiach i wyglądał, jak mały chłopiec, który bawił się
w sklepie z zabawkami, a potem nagle zorientował się, że jego mama
gdzieś zniknęła.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie fajnie - powiedział
nieszczerze.
- Na pewno. Dzięki.
- No dobra, idę. Do zobaczenia w poniedziałek? - stwierdził
pytającym tonem, jakby chciał, abym go upewniła, że na pewno
przyjdę do pracy, a nie ucieknę gdzieś z kimś innym.
- Jasne. Przyjemnego weekendu.
- Dzięki. Cześć.
I wyszedł tak po prostu, nie odwzajemniając życzeń na weekend,
co zawsze robił.
Poczułam wyrzuty sumienia. A potem pomyślałam, że dopóki
Barbara nie powiedziała mi wczoraj, że Danny jest mną
zainteresowany, w ogóle nie zwracałam na niego uwagi i nie było
powodu, abym nagle miała wyrzuty sumienia. Z drugiej strony
odniosłam wrażenie, że Danny ma przed sobą samotny weekend. I
wyrzuty sumienia wróciły.
Ale przywołałam się do porządku. Powinnam się martwić
Samem, a nie Dannym.
W biurze było naprawdę cicho i spokojnie. Kiedy
wyszczotkowałam włosy milion razy i się umalowałam, nie miałam
już nic do roboty, oprócz czekania.
Tuż przed szóstą zadzwonił telefon. Szefowa.
- Susan, wciąż w biurze?
- Kończyłam coś i nie miałam pojęcia, że jest tak pózno.
- Sprawdzam, czy wszystko w porządku.
Akurat, powiedziałam sobie w duchu. Sprawdzała nas. Z drugiej
strony wiedziała, że o tej porze już dawno nikogo nie ma. To po co
dzwoniła?
- Wszystko w najlepszym porządku - powiedziałam. - Jak
wypadło spotkanie?
- Dopiero jest przerwa na kawę - stwierdziła z westchnieniem.
- Wygląda na to, że potrwa jeszcze parę godzin.
Czyżby? - pomyślałam. A potem przyszło mi do głowy, że
naprawdę ma spotkanie i chce zrobić dobre wrażenie na kliencie,
dzwoniąc do biura w piątek o szóstej wieczorem.
- Być może przedłuży się też na poniedziałek rano -
powiedziała - i zapewne przyjdę pózniej. Zajmij się wszystkim do
mojego przyjścia, dobrze?
- Jasne. - Wiedziałam, że to początek. Najpierw sprawdzi, czy
dam sobie radę, a pózniej beztrosko poleci do Stanów w podróż
poślubną.
Pożegnała się i odłożyła słuchawkę. Było już dwadzieścia po
szóstej i mogłam iść.
Za pięć siódma byłam przy Eason's. Kilkanaście osób czekało już
na ludzi, z którymi byli umówieni.
Czekanie na kogoś w miejscu publicznym jest wyjątkowo
niezręczne. Wiele razy szłam 0'Connelł Street i napotykałam
niespokojne spojrzenia mężczyzn, którzy przyglądali mi się pytającym
wzrokiem:  Czy to ta? Nie, za wysoka. Nie byłem aż tak pijany". A
gdy widzieli, że też im się przyglądam, zaczynali mieć wątpliwości:
 Z drugiej strony, następnego dnia nic nie widziałem i nie słyszałem,
może więc... Nie, dzięki Bogu, poszła dalej".
Uważam, że pierwsze spotkanie jest dużo trudniejsze dla kobiety. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl