[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Indii.
Gytha słuchała z zapartym tchem, a pani Meadows
ciągnęła:
- Wyjechała ponad rok temu i zostawiła pod moją opieką
wszystkie swe zimowe suknie, ponieważ w gorących krajach
nie przydałyby się jej.
- Czy myśli pani, że nie miałaby nic przeciwko temu,
gdybym je pożyczyła?
- Nie, oczywiście że nie, panienko. Jestem pewna, że po
powrocie jej lordowska mość uzna swe stare stroje za
niemodne i sprawi sobie nowe.
- Czy nie jest to zbytnia rozrzutność? - wymamrotała
dziewczyna.
Pani Meadows uśmiechnęła się.
- Mąż jej lordowskiej mości, sir Murray Welldon, jest
bardzo bogatym, a jednocześnie niezwykle szczodrym
człowiekiem, który spełnia wszystkie zachcianki swej żony.
Gytha oczywiście słyszała o starszej siostrze lorda Locke'a
i o tym, jak atrakcyjną jest kobietą. Trzy lata temu poślubiła
niezwykle energicznego pułkownika Królewskich Dragonów.
Gdy Gytha dowiedziała się, że został wysłany do Indii, bardzo
ją to zainteresowało. Głównie dlatego, że dużo czytała o
podróżach dziadka do tego zachwycającego kraju. Marzyła, by
sama również kiedyś mogła odwiedzić tak fascynujące
miejsce.
Teraz mogła założyć suknię lady Welldon. Dzięki temu
nie będzie musiała wstydzić się swego wyglądu przed lordem
Locke'em tak, jak to było zeszłej nocy. Zdawała sobie sprawę,
że kobiety typu księżniczki Zuleiki musiały z pogardą patrzeć
na jej w domu uszytÄ… sukniÄ™.
- Dziękuję - rzekła do gospodyni. - Jest pani niezmiernie
uprzejma.
- Myślę panienko - dodała pani Meadows - że nie ma
potrzeby występować w ciężkiej żałobie, gdy jest panienka
sama z jej lordowską mością i majorem Westingtonem.
Poczekała na reakcję Gythy i ciągnęła:
- Wiem, że jej lordowską mość ma kilka ładnych,
fioletowych sukien, które są odpowiednie do lekkiej żałoby i
na pewno będą świetnie pasowały do pani jasnych włosów i
białej cery. Będzie panienka wyglądała w nich jak fiołek.
Gytha była poruszona tą propozycją.
Pani Meadows przyniosła dla niej bladoflołkową suknię,
by mogła założyć ją na lunch. Suknia była modnie skrojona z
drogiego materiału, na którego kupno Gythy nie byłoby stać.
Dlatego też, schodząc na dół czuła się nieco onieśmielona.
Jednocześnie miała nadzieję, że lord Locke uzna, iż wygląda
odpowiednio i pasuje do świetności jego domu.
Gdy pojawiła się w salonie, Perry na jej widok
wykrzyknÄ…Å‚:
- Wygląda pani cudownie niczym kwiatuszek, może aż
nazbyt ładnie dla tak małego audytorium!
Gytha zapłonęła rumieńcem.
- Piękne piórka czynią pięknego ptaka - rzekła skromnie -
jednak niestety, w moim przypadku... piórka są pożyczone.
Jakby szukając aprobaty zwróciła się w stronę lorda i
wyjaśniła szybko:
- Ponieważ pokojówka nie przywiozła jeszcze moich
własnych sukien, a ta, którą miałam dziś na sobie wyglądała
nieświeżo... pani Meadows zaproponowała... bym założyła
jedną z kreacji należących do pańskiej siostry.
- Oczywiście, ona nie miałaby nic przeciwko temu -
odpowiedział lord. - I jak już Perry zauważył, wygląda pani w
niej ślicznie - powiedział to niemal od niechcenia, tak że
Gytha nie poczuła się zmieszana.
Jednak serce mocniej zabiło jej w piersiach. Komplement
sprawił, że poczuła jakby cały pokój został zalany słońcem.
Nie wiedziała, że zanim zeszła do salonu, Perry zwrócił
siÄ™ do Locke'a:
- Sprawa staje się poważna, Valiancie. Co zamierzasz
zrobić?
- A cóż mogę zrobić? - zapytał zatroskany lord.
- Zuleika zachowała się karygodnie - stwierdził Perry - a
jeśli chodzi o braci Sullivan, to powinieneś dać im nauczkę!
- Bardzo chciałbym to zrobić - rzekł lord - ale nie jestem
pewien, czy uda mi się wyzwać Vincenta na pojedynek, gdyż
pewnie wyprze siÄ™ wszystkiego.
- Wiesz chyba, że dopóki nie podejmiesz odpowiednich
kroków, jesteś dla nich wciąż łatwym celem.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział lord - ale nie
mów tego przy Gythcie. Nie chcę jej jeszcze bardziej
zdenerwować.
Perry wziął sobie do serca te słowa. Gdy siedli do lunchu
od razu nadał rozmowie wesoły ton. Nawet na chwilę nie
powracali do fatalnych wydarzeń, które miały miejsce
dzisiejszego ranka.
Lord Locke również przyłączył się do rozmowy.
Mężczyzni żartowali sobie, a Gytha nie mogła wprost
pohamować się od śmiechu. Było tak zabawnie, że gdy
skończyli posiłek, Gytha zdała sobie sprawę, iż nigdy tak
świetnie się nie bawiła.
Miała jednak wyrzuty sumienia, że śmieje się i żartuje tuż
po śmierci dziadka. Jednocześnie czuła niewymowną ulgę, że
jest z dala od kuzynów i tego ciemnego, ponurego domu.
Chciała cieszyć się i skakać z radości - nareszcie była wolna.
Po lunchu udali się do stajni. Lord Locke pomyślał, że nic
lepiej nie odwróci jej uwagi od wydarzeń poranka niż wizyta u
koni.
Było ich ponad czterdzieści. Odwiedzili wszystkie boksy.
Stajenni wyprowadzili ze stajni najwspanialsze rumaki i
oprowadzali je dumnie po dziedzińcu. Po sposobie w jaki się
poruszały Gytha domyśliła się ich arabskiego pochodzenia.
Zadziwiła obu mężczyzn swą obszerną wiedzą na temat koni i
ich hodowli. Podała również stajennemu przepis na skuteczny
w działaniu okład z ziół. Obiecał, że przy najbliższej okazji
wypróbuje jej recepty.
Czas upływał szybko. Nie mogła wręcz uwierzyć lordowi
gdy oznajmił, że jest już po piątej i że herbata czeka na nich w
salonie.
Po podwieczorku lord Locke zaprowadził Gythę na górę i
poradził, by nieco odpoczęła przed kolacją. Gdy została sama
zaczęła zastanawiać się, co też dzieje się w posiadłości
dziadka. Wychodząc poprosiła Emily, by przekazała jej
kuzynom, że przenosi się do rezydencji lorda.
- Pan Vincent powiedział, że wróci na lunch -
odpowiedziała Emily - a pan Jonathan wyjechał chyba do
Londynu.
- Do Londynu? - wykrzyknęła Gytha zdziwiona. - Więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Hambly, Barbara Night's Edge 1 Night's Edge
- 0598. DUO McCauley Barbara Noce z Hanną
- TT Barbara Donlon Bradley A Portrait in Time
- Barbara Elsborg Digging Deeper (pdf)
- 127. Delinsky Barbara Czlowiek z Montany
- Barbara Frale Templariusze i całun turyński
- C Howard Robert Conan barbarzyńca
- Dunlop Barbara Miłość i miliardy
- C Lin Carter Conan barbarzyńca
- Crews Caitlin Na paryskich salonach(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl