[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dookoła niej ujadając radośnie, zachwycone odzyskaną wolnością. wierć mili
na wschód wznosił się w świetle księżyca wał mgły. Szara kurtyna przyczepio-
nej do lodu brudnej chmury. Po chwili maszyna, w której leciał Langer, zniknęła
69
z pola widzenia za ostrym grzbietem lodowych płyt. Widać było nad nim jedynie
rozmazanÄ… plamÄ™ Å‚opat wirnika.
 No, w porządku  zadudnił za plecami Anglika silny głos Graysona. 
Przez moment wydawało mi się. . .
 Nie, nie w porzÄ…dku! Przewraca siÄ™!
Beaumont ruszył biegiem przez lód, buty uderzały w łamiącą się pod ciężarem
człowieka cienką skorupkę. Cały ten obszar był zamarznięty od bardzo niedawna.
I groznie niestabilny. Anglik biegł najszybciej, jak mógł bez ryzyka poślizgnięcia,
z sercem w gardle, widząc, że plama utworzona przez wirujące śmigło nie była już
pozioma. Pochylała się nad grzbietem coraz bardziej ukośnie. Dotarł do wyłomu
w płytach lodowych i ujrzał, że Langer zaczął już działać. Drzwi stały otworem,
a psy rozpierzchły się po cienkim lodzie i biegły w stronę wyłomu, wzniecając
łapami ciemne fontanny grząskiego mułu.
Sikorski przedstawiał niecodzienny widok: lewa, unieruchomiona płoza, znaj-
dowała się już pod powierzchnią, korpus powoli opadał i maszyna przechylała
się coraz bardziej, a rotory wirowały nadal z pełną szybkością. Beaumont nie
mógł sobie wyobrazić bardziej niebezpiecznej sytuacji. Biegnąc zastanawiał się,
co do cholery robi pilot. Dlaczego nie wyłącza silnika? W drzwiach ujrzał Lange-
ra dzwigającego sanie i przygotowującego się do zepchnięcia ich na lód.
 Zostaw to!  krzyknął Beaumont, ale ostrzeżenie zginęło w ogłuszają-
cym ryku. Skoczył naprzód, podciągnął się do wnętrza kabiny, gdzie za pulpitem
siedział pilot Jacowski. Sięgnął nad nim i wyłączył silnik.
 WyciÄ…gnÄ™ go  wrzasnÄ…Å‚ pilot.
 Spróbuj uruchomić silnik, a rozwalę ci łeb  warknął Beaumont.  Nasze
życie zależy od tych sań. Pomóż je wyciągnąć. Maszynę można zastąpić. Nas nie.
 Wycofał się z kabiny, by pomóc Langerowi.  Ostrożnie, Horst. Cały ten lód
jest jak gąbka. . .  ujrzał, że w otworze pojawiła się głowa Graysona  Sam,
asekuruj na dole. Mogą zjechać. . .
 Szybciej tam, zaczynam się zapadać  odkrzyknął Amerykanin.
Z wysiłkiem wysunęli pełne sanie i zbalansowali je na krawędzi korpusu ma-
szyny. Beaumont zeskoczył, by pomóc Graysonowi przejąć ciężar. Sikorski za-
stygł w chwilowym bezruchu, ale trwał nachylony pod ostrym kątem. Ostrożnie
opuszczali sanie i ustawiali je na lodzie. Natychmiast zaczęły się zapadać, więc
Grayson i Langer złapali za uprząż i zaczęli odciągać je na mocniejszy lód, w po-
bliże wyłomu. Beaumont spojrzał na Jacowskiego, który w dalszym ciągu siedział
za pulpitem.
 Jeśli tam zostaniesz, będziesz miał oryginalną trumnę.
 Spróbuję go wyciągnąć.
 Najpierw zobacz, jak to wygląda. Chyba że chcesz, by ktoś skorzystał
z twojego ubezpieczenia.
70
Jacowski ostrożnie zszedł na lód i poczuwszy, jak zapadają mu się buty, po-
spiesznie dołączył do Beaumonta, na nieco pewniejszy grunt. Zmigłowiec wypro-
stował się teraz, znowu stał niemal pionowo, ponieważ prawa płoza zsunęła się na
głębokość lewej.
 Następny problem, to jak się go pozbyć  stwierdził otwarcie Beaumont.
 Musimy go ruszyć. W górę, albo w dół, wszystko jedno. Nie może tu zostać
w roli drogowskazu, żeby informować wszystkie radzieckie śmigłowce, w którym
miejscu weszliśmy w mgłę. Myślę, że jeśli silnik zacznie pracować, wibracje go
pogrążą.
 Ta maszyna jest własnością rządu  zaczął groznie pilot  należy do
Arctic Research Laboratory w Point Barrow. Możemy ściągnąć pomoc i wydostać
jÄ… stÄ…d. . .
 Ruszymy ją teraz. W górę, albo w dół, lepiej, żebyś się zdecydował, zanim
uruchomiÄ™ silnik.
 Keith, to cholernie niebezpieczne  zaprotestował Grayson, który właśnie
wrócił, by sprawdzić, co zatrzymało Beaumonta.  Jeżeli zacznie się obsuwać
zbyt szybko, z tobÄ… wewnÄ…trz. . .
Beaumont wdrapał się już ostrożnie do kabiny, obserwując jak maszyna re-
aguje na ciężar jego ciała. Nic się nie wydarzyło, więc usiadł w fotelu pilota
i sprawdził, czy wszyscy stoją w bezpiecznej odległości. Jacowski cofnął się aż do
wyłomu, Grayson czekał tuż poza zasięgiem łopat rotora. Uruchamianie silnika
w tych okolicznościach było zadaniem, jakiego Beaumont nie życzyłby najgor-
szemu wrogowi, ale maszyna musiała zniknąć. Obojętne czy na niebie, czy pod
arktycznym lodem.
Możliwość, że uda mu się wyciągnąć ją z lodu i posadzić na bezpiecz-
nym gruncie  w pobliżu drugiego sikorskiego  była bardzo prawdopodobna.
Wszystko zależało od tego, z jak dużą siłą grząski szlam uwięził płozy. Jednak
było bardziej prawdopodobne, że uruchomienie silnika spowoduje pęknięcie lo-
du, wyłamanie się z niego płóz i zatopienie śmigłowca. W takim przypadku, by
uniknąć pogrzebania żywcem razem z maszyną, Beaumont musiałby ją szybko
opuścić. Włączył zapłon.
Przez chwilę miał wrażenie, że zdoła uratować śmigłowiec. Maszyna zadrżała
 czuł siłę próbującą unieść ją w górę  lecz nagle zaczęła coraz szybciej zagłę-
biać się, przechylając w lewo. Jednym szarpnięciem otworzył drzwi, wyskoczył,
poślizgnął się i rozciągnął na lodzie jak długi, tuż pod pochylającą się, opadającą
na niego maszyną. Jak w prasie został uwięziony pomiędzy lodem a coraz bliż-
szymi łopatami wirnika. Uniósł się na kolana czując, że lodowa breja wypełnia
mu buty, że stają się coraz cięższe i ściągają go w dół. Aoskot wirnika ogłuszył
go, breja wciągała stopy, dłonie szukały oparcia na pewniejszym gruncie.
Wówczas inne dłonie, dłonie Sama Graysona chwyciły go silnie. By zahamo-
wać ślizg, Beaumont podwinął palce stóp, przykucnął i obaj na zgiętych nogach
71
odsuwali się najszybciej jak mogli. Aopaty rotora wirowały nie wyżej niż stopę
nad nimi: na karku czuł silny prąd powietrza. Ciągle nisko pochyleni znalezli się
wreszcie w odległości jarda od rozedrganego metalu. Przy wyłomie odwrócili się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl