[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Sprowokowałaś mnie - oskarżył ją. - Więc to moja wina?
- Oczywiście.
- Chcesz zapiekankę z teriyaki czy sałatkę z ananasa i papai?
- Miałam raczej ochotę zobaczyć na tacy twoją głowę.
Uśmiechnął się rozbrajająco.
- Biedna Sabrina. Zupełnie nie odpowiadam twojemu wyobrażeniu ochroniarza, prawda?
- Tak - przyznała, biorąc menu do ręki. - Ale chyba znajdę dla ciebie jakieś zajęcie.
Uniósł brwi.
- To mi pochlebia.
- Przestanie ci pochlebiać, jak poznasz mój plan. Po lunchu wręczyła mu plażowy parasol, kilka
ręczników, balsam do opalania, książki na temat kultury średniowiecza i poleciła iść za sobą na
plażę. W duchu musiała mu oddać, że nie narzekał na bagaż, a kiedy po długim zastanowieniu
wybrała miejsce, posłusznie rozłożył parasol i ułożył ręczniki.
- Czegoś tu nie rozumiem - rzekł potulnie, przyglądając się swojemu dziełu. - Dlaczego siedzimy pod
parasolem i smarujemy się kremem z filtrem? Nie chcesz się opalić?
- Opalanie się nie jest zdrowe - poinformowała go Sabrina, rozpinając duże drewniane guziki
plażowego wdzianka. - Czytałam artykuł na ten temat w jednym z czasopism medycznych, które
dostaje nasza biblioteka. - Kolejna banalna informacja, pomyślała cierpko. Poświęca swoje życie na
zbieranie różnych dziwnych, niekoniecznie potrzebnych informacji. Czym zainteresuje się po
seminarium ze średniowiecznego rycerstwa?
Jake przyglądał się, jak zdejmuje barwny top w paski.
- Spędzisz na Hawajach dziesięć dni. Dlaczego miałabyś nie korzystać ze słońca? Może powinnaś
wybrać inny cel podróży?
- Lubię plażę. - Wzruszyła ramionami, zdjęła wierzchni strój, zostając w żółtym bikini.
Jake omiótł wzrokiem skrawki materiału, które ledwie zakrywały jej szczupłe ciało.
- Dobry Boże. Jakiś mężczyzna musi zająć się twoją garderobą. Jak na osobę, która nie chce się
opalić, ubrałaś się dość niestosownie. Czy to twój jedyny kostium plażowy?
- Czasami odnoszę wrażenie, że masz dosyć konserwatywny gust - odparła, opierając się o poduszkę
i biorąc do ręki jedną z książek. Jakaś jej część czuła perwersyjne zadowolenie, że obraziła jego
poczucie przyzwoitości. Tego dnia miała chęć obrażać Jake a na każdym kroku. To była jej mała
rekompensata za to, co zrobił minionej nocy. Zasłużył sobie na karę.
- Powiedzmy, że wolę, jak moi klienci nie robią z siebie widowiska - odparł, rozpinając i zdejmując
dżinsy. Pod spodem miał skromne spodenki kąpielowe, które przyciągały uwagę do jego atletycznej
sylwetki. Sabrina uświadomiła sobie poniewczasie, że mu się przygląda, i czym prędzej przeniosła
wzrok na książkę.
- Tak samo myślę o ludziach, którzy dla mnie pracują - oznajmiła. - Wolałabym, żebyś nie robił z
siebie widowiska. I żeby uniknąć podobnych incydentów, jak ten, który zdarzył się dzisiaj w sali
wykładowej, podam ci kilka podstawowych faktów związanych z ideami rycerstwa.
Jake ułożył się w pozycji półleżącej, opierając się na łokciach, żeby widzieć rozciągającą się przed
nim plażę. Sabrina miała wrażenie, że spoważniał, i nagle się zaniepokoiła.
- Zanim przejdziemy do dzisiejszej lekcji - zaczął Jake chłodno - moglibyśmy chyba porozmawiać o
minionej nocy. Miałaś już czas trochę ochłonąć&
Kruchy rozejm, jaki osiągnęli rano, dla Sabriny został właśnie zerwany.
- Nie chcę o tym rozmawiać. To był błąd i nie zamierzam go powtarzać.
- A jeśli tak się stanie?
- Gdybym widziała takie niebezpieczeństwo, szukałabym nowego ochroniarza - odparła gwałtownie,
starając się skupić uwagę na książce. - Ale takie niebezpieczeństwo nie istnieje, prawda? Jesteśmy
dorośli i będziemy się pilnować, nie damy się znów porwać emocjom.
Odwrócił głowę i spojrzał na Sabrinę. To, co dostrzegła w jego szarych oczach, sprawiło, że
zadrżała. Na chwilę znieruchomiała, czując się jak schwytane w pułapkę zwierzątko. Motyl? Czy tak
ją nazwał? Natychmiast odsunęła od siebie obraz tego pięknego, delikatnego stworzenia.
- Nie, Jake - szepnęła, choć on nadal milczał. - Nie.
Słowa, które mógłby powiedzieć, zamarły mu na ustach, gdyż obok plażowego parasola pojawił się
chłopiec z czerwonym wiaderkiem w jednej ręce i łopatką w drugiej. Na okrągłej buzi malca
malowało się pełne nadziei zainteresowanie.
- Pomoże mi pan zbudować zamek? - spytał grzecznie Jake a, najwyrazniej z góry rezygnując z
pomocy Sabriny. - Pytałem już wszystkich, ale są bardzo zajęci. - Zatoczył koło łopatką. Jake
przyglądał się dziecku z powagą.
- Zamek, mówisz? Zabawne, że wspomniałeś o zamku. Wiesz coś na temat legendy króla Artura,
dworskiej miłości albo błędnych rycerzy? Chłopiec zadumał się, ściągnął brwi, po czym odparł:
- Nie, nic nie wiem.
Jake poderwał się sprężyście na nogi, uśmiechając się do przyszłego budowniczego.
- W takim razie z przyjemnością pomogę ci zbudować zamek z piasku. Tylko nie możemy się zbytnio
oddalać. Muszę pilnować tej damy - wyjaśnił przepraszająco.
Chłopiec zerknął na Sabrinę.
- Dobrze. Pasuje mi. - Ruszył w stronę, gdzie piasku było więcej niż tu, gdzie leżała Sabrina. Jake
poszedł za nim.
Sabrina odprowadzała ich wzrokiem, częściowo rozbawiona, częściowo zaintrygowana faktem, że
dziecko takim zaufaniem darzy swojego nowego przyjaciela. Przypomniała sobie, jaki świetny
kontakt Jake miał z dziećmi na swoich zajęciach. Dziwny człowiek. Kiedy usiadł obok chłopca i
zaczął usypywać mury zamku, uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do lektury.
Kiedy po jakimś czasie znowu podniosła wzrok, Jake a otaczały
chyba wszystkie przebywające na plaży dzieci. Patrzyła ze zdumieniem na potężne fortyfikacje z
piasku. Budowla rosła w oczach. Jake kierował operacją, a malcy zgodnie pracowali. Każdy miał
swoją działkę i praca gładko posuwała się naprzód. Wymyślny zamek, będący architektoniczną
składanką rozmaitych iglic, wież, wieżyczek i balustrad, otaczała imponująca fosa. Budowniczowie
biegali w tę i z powrotem, przenosząc piasek. Od czasu do czasu zatrzymywali się, by spytać Jake a
o kolejny etap. Dorośli, którzy ich mijali, przystawali z podziwem. Dzieci pracowały w takim
tempie, że można było się spodziewać, iż zamek z piasku wkrótce zdominuje plażę, pomyślała
Sabrina, śmiejąc się w duchu.
Jake spojrzał na nią. Dostrzegł uśmiech w jej oczach. Odpowiedział wzruszeniem ramion, jakby
mówił, że nie potrafi powstrzymać tego, co zainicjował. Potem wrócił do pracy. Sabrina
obserwowała go z rosnącą fascynacją. Naprawdę znakomicie dogadywał się z dziećmi. Czy dlatego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Ann Rule End of the Dream
- Ann Rule Everything_She_Ever_Wanted
- Lawrence Kim Światowe Życie Extra Hiszpańskie wakacje
- Krentz Jayne Ann Niebezpieczna układanka
- Krentz Jayne Ann Prywatne demony
- Krentz Jayne Ann Niepewny układ
- (ebook german) King, Stephen Der Gesang Der Toten
- Syzyfowe_Prace
- 523.Harris Lynn Raye Przyjć™cie na Manhattanie
- Dearly Devoted Dexter (Vintage Crime_Bla Jeff Lindsay
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl