[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Castenadas.
Przez twarz tamtego przemknął błysk rozpoznania. Rafael w duchu wzruszył
ramionami. Ochroniarze często czytywali prasę brukową.
- Czy ja pana skądś nie znam? Pańska twarz...
W tej samej chwili rozległ się jakiś łomot i podniesione głosy. Rafael odwrócił
głowę w tę stronę i usłyszał okrzyk bólu, a po nim brzęk tłuczonego szkła. Intuicja
powiedziała mu, że jest to krzyk Maggie. Natychmiast rzucił się w tę stronę, przebiegł
przez wahadłowe drzwi i rozchylił kotarę, zanim ochroniarz zdążył zawołać kolegów.
R
L
T
Za kotarą panował chaos. Rafael zobaczył przewrócony wózek, potłuczone szkło,
porozrzucane po całej podłodze przyrządy oraz potężnego mężczyznę, który stał nad
skuloną na podłodze postacią i wyrzucał z siebie stek przekleństw.
Podniosła głowę, zaszlochała z ulgi i zawołała:
- Nic mi nie jest!
Rafael pośliznął się na czymś. Opuścił wzrok, zobaczył na podłodze krew i
pobladł. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że nie jest to krew Maggie, lecz jej
pijanego prześladowcy, który stał boso na odłamkach szkła, niepomny na ból. Rafael
pomyślał z satysfakcją, że gdy tamten wytrzezwieje, wyraznie poczuje każde
skaleczenie.
Położył rękę na ramieniu napastnika i odciągnął go na drugą stronę gabinetu.
Maggie podnosiła się już, podtrzymywana przez drugą pielęgniarkę. Pijak nie zrozumiał
ani słowa z dobitnej przemowy, którą Rafael wygłosił do niego po hiszpańsku, ale
zrozumiał, że znalazł się ktoś silniejszy od niego i jego zachowanie w mgnieniu oka
zmieniło się z agresywnego na potulne. Dwaj ochroniarze, którzy w końcu pojawili się w
drzwiach, odciągnęli go na bok i Rafael mógł wrócić do Maggie.
- Co ty tu robisz? - zapytała oszołomiona.
- Nie jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że powinnaś przyłożyć sobie lód -
wykrztusił przez zaciśnięte gardło.
- Co ty tu robisz? - powtórzyła, choć oczywiście wiedziała co.
Przyjechał, żeby porozmawiać z nią w imieniu jej biologicznej matki, Angeliny
Castenadas. Zauważyła go już wcześniej w poczekalni i wskazała ochroniarzowi jako
niebezpiecznego typa.
Po wielu rozmowach z Susan potrafiła już myśleć o Angelinie bez zaciśniętego
gardła i w końcu uwierzyła, że gdyby nawiązała z nią kontakt, mama i ojciec nie
uznaliby tego za brak lojalności.
- Ratuję cię - usłyszała.
- Dziękuję - odrzekła i dopiero teraz przyjrzała mu się uważniej.
Wokół ust miał zmarszczki, których nie widziała wcześniej, a pod oczami ciemne
cienie. Chyba schudł. Może był chory?
R
L
T
- Kto cię ratuje, gdy mnie nie ma w pobliżu?
- Takie rzeczy zdarzają mi się tylko przy tobie. - Wzięła głęboki oddech i dodała: -
Posłuchaj, mogę ci zaoszczędzić czasu i wysiłku. Wiem, po co tu przyjechałeś.
Zesztywniał i w jego wzroku pojawiła się ostrożność.
- Chcesz mnie przekonać do kontaktu z moją biologiczną matką... Angeliną. -
Przygryzła wargę. - Wiem, że odesłałam jej list nieotwarty, ale od tamtego czasu... dużo
o tym myślałam, rozmawiałam z mamą i teraz rozumiem, że byłam wobec niej nie-
sprawiedliwa. Wiem, że miała powody, żeby mnie oddać, i wszystko skończyło się
dobrze. Mam wspaniałą rodzinę. Chciałabym się z nią spotkać... za jakiś czas. - Wciąż
nie potrafiła uwierzyć, że z tego doświadczenia może wyniknąć coś dobrego dla niej, ale
gotowa była spróbować.
Milczenie przedłużało się.
- Angelina z pewnością się ucieszy, że tak myślisz, ale to sprawa między tobą a
niÄ….
- Ale myślałam, że...
- Przyjechałem, bo... coś między nami nie jest zakończone. Chcę cię odzyskać.
Maggie wstrzymała oddech.
- Chcesz mnie odzyskać - powtórzyła jak automat.
Rafael z irytacją wzruszył ramionami.
- A jak myślałaś? %7łe pojawiłem się tu, bo po prostu przejeżdżałem obok?
- A to, czego ja chcę, zupełnie się nie liczy?
- Chcesz mnie - wypalił z wielką pewnością siebie. - Możemy wypracować jakiś
układ, który będzie odpowiadał nam obojgu.
- Układ?
- Nie musimy w to mieszać naszych rodzin.
Maggie potrząsnęła głową, jakby się budziła ze snu.
- Wierz mi, Rafael, nie należysz do mężczyzn, których chętnie zaprosiłabym do
domu, żeby przedstawić rodzicom.
Rafael przyglądał jej się z niezrozumieniem na twarzy.
- Dlaczego zachowujesz się tak, jakbym cię obraził?
R
L
T
- Może dlatego, że wydaje ci się, że wystarczy, byś pstryknął palcami, a ja zapew-
nię ci seks na żądanie?
Jego twarz pociemniała z gniewu.
- Ty również miałabyś seks na żądanie.
Krew napłynęła jej do twarzy.
- Nie jesteś jedynym mężczyzną na świecie ani nawet w moim życiu - skłamała.
Rafael przez chwilę nie mógł oddychać.
- A swoją drogą... Ciekawa jestem, na jak długo chciałeś mnie odzyskać: na czas,
gdy jesteś w Londynie, na kilka dni, tygodni... czy godzin? A może chciałbyś, żebym się
wprowadziła do ciebie jako kochanka na pełny etat?
- Chcesz zalegalizowanego związku? - Wzruszył ramionami. - Dobrze!
Maggie uśmiechnęła się kpiąco.
- Chyba nie mówisz poważnie!
- Gdybym nie mówił poważnie, to by mnie tu nie było. Zostawiłaś mnie. Jeszcze
żadna kobieta tego nie zrobiła.
- A więc chodzi o dumę. - Maggie była na siebie wściekła; przez chwilę
wyobrażała sobie, że jest inaczej. - Między nami nie wszystko jest skończone, jeśli ty
sam nie uznasz, że jest... tak?
Rafael patrzył na nią z rosnącą irytacją.
- Dlaczego zawsze przekręcasz wszystko, co powiem? Przyjechałem tu...
Usta Maggie drgnęły.
- Bardzo mi to pochlebia.
- I powinno. Jeszcze nigdy w życiu nie uganiałem się za żadną kobietą.
Podniosła wzrok i napotkała jego spojrzenie.
- A za mnÄ… siÄ™ uganiasz?
- Już cię dogoniłem.
Poczuła dreszcz i jakby przyciągana niewidzialną siłą, pochyliła się w jego stronę.
- Mags...?
W tym momencie jednak za zaciągniętą przez kogoś kotarę zajrzała pielęgniarka.
Rafael cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok i zaklÄ…Å‚ pod nosem.
R
L
T
- Mark zaraz cię obejrzy - powiedziała dziewczyna do Maggie, obrzucając jej to-
warzysza zaciekawionym spojrzeniem. - Na razie zajmuje się naszym przyjacielem, któ-
ry ma koszmarnie pokaleczone stopy.
- W porzÄ…dku, mnie nic nie jest. Zaraz tam przyjdÄ™.
- Może twój znajomy napije się kawy albo herbaty?
- Nie - odpowiedział Rafael szybko, a gdy dziewczyna zniknęła, dodał z
niedowierzaniem: - Najpierw zajęli się tym pijakiem, a ciebie zostawili na pózniej?
- No cóż, takie są zasady.
- Zamierzasz wrócić teraz do pracy, jak gdyby nigdy nic?
Skinęła głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl