[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się z nim nie zgodzić.
To nowe ujście sprawiło, że ogarnął ją niezwykły spokój. Każda
z pełnych jadu cech pozostawała w uśpieniu. Zniknęła nawet
najgorsza z emocji - gorycz, która towarzyszyła jej wiernie od
dzieciństwa.
A wszystko zaczęło się od ojca. Ledwo wyrosła z dziecinnych
ubranek, kiedy zaczął snuć plany, jak odnieść korzyść z posiadania tak
niezwykłego dziecka. Nie wiedziała o tym do dnia, w którym
przekonała się, że wszystko, co uważała za prawdziwe, z prawdą nie
ma nic wspólnego. Wspomnienie to było tak bolesne, że zazwyczaj
odsuwała je jak najdalej od siebie. Teraz jednak była tak zadowolona,
a nawet szczęśliwa, że mogła stanąć twarzą w twarz nawet z nim.
* * *
Był dzień jej ósmych urodzin. Nie mogła zapanować nad
podnieceniem. Urodziny oznaczały mnóstwo prezentów od przyjaciół.
A matka zawsze wydawała wielkie przyjęcie. Tym razem nie
było inaczej, a raczej nie byłoby, gdyby została w jadalni, gdzie
wszyscy goście siedzieli przy przygotowanym specjalnie lunchu. Na
urodziny dostała jednak od matki śliczny wisiorek. Szła na górę, by
pokazać go jednej z dziewczynek, kiedy podniesione głosy rodziców
przywołały ją do drzwi gabinetu ojca.
- Tak dłużej być nie może - mówiła matka. - Nie możesz
kupować jej przyjaciół.
- Wolisz jej wytłumaczyć, dlaczego nie możesz sporządzić listy
gości na zwykłe przyjęcie urodzinowe? - odparł podenerwowanym
tonem ojciec.
- To była twoja lista - przypomniała mu Mary. - Pełna ważnych
tytułów. Połowa tych dzieci zbyt zazdrości Ophelii, by chcieć się z nią
bawić, a druga połowa nigdy tu nie była. To jasne, że nie chciały tu
przyjść. A nowa lista niczym się nie różni. Ona nie zna żadnego z tych
dzieci, ani jednego. Powinnam była odwołać przyjęcie, kiedy wszyscy
goście z pierwszej listy odrzucili moje zaproszenie. Ona na pewno się
zorientuje, że coś jest nie tak.
- Bzdura. To dla niej doskonała okazja, żeby się pokazać.
Powinienem pomyśleć o tym wcześniej. Zapraszanie
pomniejszych tytułów, jak robiłaś do tej pory, nie ma sensu. %7ładen z
nich nie jest godny mojej córki.
- Ale to byli jej prawdziwi przyjaciele!
- Czyżby? A może ich rodzice przychodzą tu tylko po to, żeby
wkraść się w moje łaski?
- Nie wszyscy myślą jak ty.
- Ależ tak - prychnął ojciec. - Chodzi wyłącznie o to, kogo znasz
w tym mieście i na kim robisz wrażenie. A my mamy klejnot, który
może zauroczyć wszystkich. Jej uroda jest bezcenna, a Ophelia co
roku staje się coraz ładniejsza. Sam nie mogę w to uwierzyć. Ty byłaś
piękna, gdy się z tobą żeniłem, ale w najśmielszych marzeniach nie
sądziłem, że urodzisz tak piękne dziecko!
- A ja w najśmielszych marzeniach nie sądziłam, że będziesz
myślał tylko o tym, jak skorzystać na jej urodzie. Dlaczego nie
możesz po prostu kochać jej tak jak ja...
- Kochać ją? - prychnął ojciec. - Dzieci to plaga, a ona niczym
się w tym względzie nie różni. Gdyby nie musiała tu być, żebym mógł
ją pokazywać... możesz być pewna, że wysłałbym ją do jakiejś szkoły
zamiast udzielać jej w domu prywatnych lekcji.
- I zamiast popisywać się nią na każdym wydawanym przeze
mnie przyjęciu, jakby była twoim tresowanym pieskiem - odparła z
goryczÄ… matka.
- Nie przesadzaj. Przyjęcia to twój żywioł. A ja żyję tylko po to,
by obserwować, jak twoi goście z niedowierzaniem patrzą na naszą
córkę. - Roześmiał się. - Przyjrzałaś się dokładnie liście gości, którą
sporządziłem na to przyjęcie? Jeden chłopiec ma odziedziczyć tytuł
markiza. Powinna zwrócić na siebie jego uwagę.
- Jest zbyt mała, by zwracać na siebie uwagę! Na miłość boską,
dlaczego nie pozwolisz jej dorosnąć, zanim zaczniesz kupować jej
męża?
Choć Ophelia usłyszała każde słowo, była zbyt wstrząśnięta, by
płakać. Nie poszła na górę po wisiorek. Oszołomiona wróciła do
jadalni, gdzie jej przyjaciele siedzieli przy długim stole. Przyjaciele?
Nie znała żadnego z tych dzieci, ale nie widziała w tym nic
niezwykłego. Pomyślała jedynie, że jej prawdziwi przyjaciele po
prostu się spózniają. Nie przyszło jej więc do głowy, że coś jest nie
tak. Stale poznawała nowe dzieci, które przychodziły na kolacje z
rodzicami. Jej matka wydawała przyjęcia co tydzień. Nawet jeśli
goście nie przychodzili z dziećmi, wzywano ją do salonu lub jadalni,
by ją przedstawić...
Zatrzymała się przy chłopcu o wiele starszym od siebie, który
siedział skulony na krześle i z nikim nie rozmawiał.
- Dlaczego tu jesteś? - zapytała szczerze, jak dzieci mają w
zwyczaju.
- To przyjęcie. A ja zwykle lubię przyjęcia - odparł z
rozdrażnieniem.
- Ale tu się zle bawisz - stwierdziła oczywisty fakt. Wzruszył
ramionami.
- Powiedzieli, że jeśli tu przyjdę i będę udawał, że cię lubię,
dostanę nowego konia - wyznał szczerze. - Ten, którego mam, jest już
stary. Ojciec nie chciał kupić mi nowego, ale powiedział, że kupi go
twój, jeśli przyjdę tu dzisiaj i będę udawał, że się dobrze bawię.
Poczuła ucisk w gardle.
- Tak naprawdę nie chcesz dostać tego konia - odparła.
- Jasne, że chcę!
- To powinieneś udawać. Spojrzał na nią ze złością.
- Nie ma po co już dłużej tu siedzieć, prawda?
- Nie - zgodziła się i odwróciła do siedzącego obok chłopca,
który wyglądał na jej rówieśnika. - Dlaczego tu jesteś? - powtórzyła
pytanie.
Kiedy pierwszy chłopiec zmierzał w stronę drzwi, drugi udzielił
równie szczerej odpowiedzi:
- Twój ojciec zapłacił mojemu dwadzieścia funtów, więc kazali
mi tu przyjść. A wolałbym być w parku i puszczać na wodę nową
łódkę.
- Ja też wolałabym być w parku - odparła bardzo cicho. Słowa z
trudem przechodziły przez ściśnięte gardło.
Poczuła piekące łzy. Bolała ją nawet pierś, kiedy spojrzała na
dziewczynkę siedzącą po drugiej stronie stołu. Nie wyróżniała się
urodą i była starsza od innych. Tak naprawdę nie pasowała do
przyjęcia z okazji ósmych urodzin.
- A ty? - zapytała ją Ophelia. - Dlaczego tu przyszłaś?
- Byłam ciekawa - odparła z wyższością dziewczynka. -
Chciałam się przekonać, dlaczego trzeba było mnie przekupić, żebym
tu przyszła. Teraz już wszystko rozumiem. Jesteś za ładna, żeby mieć
prawdziwych przyjaciół.
Ophelia nie musiała zadawać podobnego pytania innym
dzieciom. I nie mogła już powstrzymać łez. Zanim zaczęły płynąć po
twarzy, pogłębiając jeszcze jej udrękę, krzyknęła: - Wynoście się stąd!
Wszyscy!
* * *
Po tamtym dniu Ophelia już nigdy nie patrzyła tak samo na
żadnego ze swoich przyjaciół. Wątpiła w ich intencje i bez trudu
przyłapywała na kłamstwach. I zwykle te kłamstwa prowokowały ją
do robienia tego, czemu miały zapobiec. Po latach spotkała kilkoro
gości z tamtego niefortunnego przyjęcia. Wszyscy gorąco ją
przepraszali i zaklinali się, że nie trzeba by było ich przekupywać,
gdyby tylko wcześniej mieli okazję ją poznać. Nie wierzyła i zaczęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Wilhelm Huenermann Święty i diabeł [Zlotopolsky]
- Braun Lilian Jackson Kot, który... 06 Kot, który bawił się w listonosza
- Dla siebie stworzeni Johanna Lindsey
- Hawking.Stephen.W..The Future Of Quantum Cosmology
- Jan od Krzyza Noc ciemna
- James Axler Deathlands 001 Pilgrimage to Hell
- 315. Anderson Caroline Romantyczny sÄ…siad
- Alan Hutcheson Boomerang (pdf)
- (42) Olszakowski Tomasz Ikona z Warszawy
- Ball Donna (Carlise Donna) Mć…śź do wynajć™cia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- audipoznan.keep.pl