[ Pobierz całość w formacie PDF ]
In. Do tego czasu mój dom znalazł się już pod obserwacją oddziału strażników, których
musiałem oszukać za pomocą rekwizytów, czyli zapalonej w sypialni lampki rzucającej
słabe światło na moje bulwiaste łóżko, gdzie w moim zastępstwie leżało krzesło starannie
przykryte jedwabnÄ… narzutÄ….
Tajemna furtka poprowadziła mnie do ogrodu zroszonych kwiatów peonii, pod których
ciężarem uginały się wiotkie łodygi. Przeczołgałem się między nimi, potem wśród nisko
pochylonych drzew bambusowych, kierując się wyobrażoną mapą, którą obmyśliłem
specjalnie na taką okoliczność. Następnie gęste żywopłoty z rozłożystych niskich sosen
doprowadziły mnie wprost do doku nad stawem z węgorzami, gdzie odcumowałem łódkę
dyskretnie kołyszącą się pod mostkiem. Popłynąłem do mokradeł pełnych żółwi i gnijących
liści w pobliżu ogrodu domostwa Q.
Przez cały czas moja wina rosła, wraz z mym cierpieniem, gdy z wolna dopadało mnie
jakieś niejasne przeczucie. Oczyma wyobrazni widziałem niezwykły profil Q., lecz ani
leżącej na wznak, ani na brzuchu, tylko zamkniętej w trumnie bezruchu, w stygnącym wokół
niej letnim upale.
Szybko szarpnąłem lakierowane drzwi. Komnata był pusta, spowita mrokiem, nie było
śladu służących. Wpadłem jak burza do sypialni. Nie od razu ją spostrzegłem. Na ścianie
wyświetlił się wydłużony cień sylwetki wiszącej na cienkim sznurze przymocowanym do
sufitu, z głową potulnie przekrzywioną i zwisającymi poddańczo ramionami.
Kolana się pode mną ugięły, jednak zdołałem doskoczyć do niej i unieść jej stopy. Wtedy
pętla wokół szyi rozluzniła się i dziewczę opadło w moje wyciągnięte ramiona.
Czym prędzej chwyciłem nóż ukryty w bucie, stanąłem na krześle i szybko odciąłem linę.
Ułożyłem Q. w wymiętoszonym łóżku. Oprócz ciemnosinej pręgi poniżej jej drobnej krtani
i rozmazanej śliny na dolnej wardze nie widziałem żadnych obrażeń. Wyglądała jak
pogrążona w błogiej drzemce. Schowałem nóż i wyjąłem z kieszeni spodni mały skórzany
pokrowiec zawierający bardzo ostrą wykałaczkę ze srebra, którą posłużyłem się do
zastosowania starożytnej sztuki leczenia igłami. Wystarczy jedno ukłucie w dobrze
ukrwione zakończenie nerwu tuż pod wrażliwą kostką kobiety, a wić się ona będzie od
nieokiełznanego pożądania. Wówczas żaden z rodzajów stosunków cielesnych ani
miłosnych upodobań nie będzie mi zakazany.
Prowizoryczną igłę wymierzyłem w rynienkę podnosową. Philtrum, tak również
nazywana, posiada nitkowate włókno biegnące do mózgu. Podrażnić to wrażliwe
wgłębienie oznaczało obudzić życie w ciele.
Wbiłem zaostrzoną końcówkę w bladą skórę. %7ływy człowiek zerwałby się w bólu nie
do zniesienia, lecz u niej nie pojawiło się najmniejsze drgnienie ani grymas, co nie
pozostawiało mi innego wyboru, jak sięgnąć po ostatni ratunek: koniuszek digitus medius,
czyli środkowego palca, sekretne przejście do komory serca. Nie wiedziałem, co ze mną
będzie, jeśli to zawiedzie.
Wsunąłem cieniutki czubek pod jej paznokieć i od razu pojawiła się kropla krwi. Moje
palce jak oszalałe obracały wykałaczkę, wbijając ją głębiej, by rozniecić ten szczątkowy
ogień. Dopiero gdy wprowadziłem całą, Q. wreszcie drgnęła.
Uparcie wierciłem tym berłem życia, jednocześnie przykładając ucho do jej klatki
piersiowej i nasłuchując bicia serca. Znów drgnęła, czemu tym razem towarzyszył
przeciągły oddech. Wkrótce wyczułem, jak osłabione arterie powoli zaczynają pulsować
i jej kapryśna pierś podnosi się i opada, ale Q. wciąż była blada. Starłem obfity śluz z jej
twarzy, zacisnąłem usta wokół jej warg i zatkawszy jej nos, wdmuchnąłem powietrze w jej
płuca. Po czterech oddechach poróżowiała. Potem zabulgotała, jak gdyby ustąpiła jakaś
blokada, i otworzyła duże oczy. Wyglądała na zdezorientowaną.
Co ty wyrabiasz, Prawdziwy Mężczyzno? zapytała słabym głosem. Patrzyła na mnie,
jakby zobaczyła ducha. Szybko, zabierz mnie stąd. Próbowali mnie zabić!
Kto cię próbował zabić?
Sługusy! Eunuchowie. Wdarła się tu ich cała banda. Ciebie też próbowali zabić?
zapytała, ujmując moją twarz w swe nadal zimne dłonie.
Jeszcze nie.
Skąd wiedziałeś, że trzeba mnie ratować? Po policzkach spłynęły jej łzy.
Delikatnie rozmasowałem siną pręgę na jej szyi.
Wiedziałem tylko, że muszę przyjść, by zabrać cię stąd jak najdalej.
Dokąd pójdziemy?
DokÄ…dkolwiek zechcesz.
A zatem do rezydencji moich rodziców. Wyczołgała się z łóżka, wciąż słaba, ale
o własnych siłach.
Moja Q., moja niewinność. Jej czystość poruszyła moje wrażliwe serce.
Wyniosłem ją z domu, przez ogród, do kołyszącej się łódki. Wokół panowała martwa
cisza. Tak by się stało i z nią, niestrzeżoną i niepilnowaną, a mieszkające tu duchy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- John Grisham Wspolnik
- 057. Jordan Penny Ukryty skarb
- Balogh Mary Niebezpieczny krok
- Gottfried Wilhelm Leibniz monadologia
- The Billionaire's Obsession 1.2 Mine for Now J.S. Scott
- Dancing Moon Ranch 0.1 Justified Deception Patricia Watters
- Gordon R. Dickson The Pritcher Mass
- Leto, Julie Elizabeth No tan inocente
- Reymont WśÂ‚adysśÂ‚aw Wampir
- Cheyney Peter Kat sie niecierpliwi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl