[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stanÄ…Å‚ i objÄ…Å‚ jÄ… spojrzeniem.
 Tak  przytaknął niewesoło.  Ale kupując
go, nie myślałem, że będę tu mieszkał sam.
Natychmiast odgadła, o co chodzi. Podobnie
jak ona, został odtrącony przez kogoś, kogo
kochał. Być może tamta kobieta nie chciała
mieszkać na takim odludziu. Może poznał ją
w Kanadzie i nie zgodziła się na przeprowadzkę
i zamieszkanie w Anglii, a może nie dość go
kochała.
Nikt nie wie lepiej od niej, Sary, jak boli takie
odrzucenie, jakie pozostawia rany. Miała ochotę
wyciągnąć rękę do Stuarta, wyrazić mu swoje
współczucie, okazać zrozumienie, ale on już stał
do niej plecami, wyciągał klucze z kieszeni
i otwierał kuchenne drzwi.
Potem zapalił wewnątrz światło.
Sara znalazła się w ogromnym pomieszcze-
niu. Wstrzymała oddech z podziwu na widok
zmian, jakie zaszły w tym miejscu, które za-
chowała w pamięci jako dość ponure.
Po pierwsze przesunięto ściany, dzięki cze-
mu pomieszczenie zyskało dodatkową prze-
strzeń. Piec kuchenny, który w jej pamięci
wyglądał jak przykucnięty, pordzewiały, bu-
chający dymem potwór, został w jakiś cu-
downy sposób zamieniony w lśniący obiekt,
który swą obecnością ogrzewa kuchnię, sta-
nowiÄ…c przy okazji wygodne legowisko dla
dwóch kotów, które spały na nim zwinięte
w kłębek.
Tam, gdzie w pamięci Sary była niegdyś
zbieranina sfatygowanych szafek i kamienny
nadkruszony zlew, obecnie stał bardzo ładny
zestaw kuchennych mebli, prawdopodobnie dÄ™-
bowy, sądząc po jakości i połysku wykończenia.
Oryginalna kamienna posadzka została wyczy-
szczona i wypolerowana, częściowo przykrywa-
ły ją teraz indiańskie dywaniki w kolorach ziemi.
Zciany pomalowano w odcieniu brzoskwiniowej
ciepłej terakoty. W kredensie, który podobnie
jak szafki był dębowy, umieszczono kolekcję
cynowych naczyń i porcelanowy serwis z trady-
cyjnym niebieskim zdobieniem.
W pobliżu pieca stała wyglądająca solidnie
i wygodnie kanapa. Stół na środku był tak duży
i masywny, że bez trudu starczyłoby przy nim
miejsca dla sporej rodziny.
Jedyną rzeczą, której brakowało w tym wnęt-
rzu, były kwiaty w ciężkich cynowych wazo-
nach, no i oczywiście jakiś smakowity zapach
gotujących się potraw, który Sara kojarzyła za-
wsze z kuchnią matki i matczyną miłością.
 Pięknie tu  stwierdziła, stając twarzą do
Stuarta i dodając:  Nie wiem, kto zaprojektował
panu te meble, ale jestem pewna, że kosztowały
majątek. Już sama jakość drewna...
 To dąb z odzysku  odrzekł.  Kupiłem go
dość tanio, a jeśli chodzi o meble...  Wzruszył
ramionami i odwrócił się od niej.  Sam je
zrobiłem. To nie sztuka.
Powiedział to tak zwyczajnie, że na moment
Sarę ogarnęło zakłopotanie, ale zaraz potem
zdała sobie sprawę, że jej pochwały zapewne
wprawiły go w zażenowanie. Chyba nie przy-
wykł do tego, by ktoś wychwalał jego talent.
Dumając tak, przyznała kolejnego minusa
kobiecie, która go rzuciła. To dla niej zbudował
tę kuchnię, pracował z miłością i nadzieją, tyl-
ko po to, by dowiedzieć się...
Oczy zapiekły ją od łez. Zamrugała szybko
powiekami i usłyszała swój własny, dziwnie
zdławiony głos:
 Uważam, że to wspaniałe meble, niezależ-
nie od tego, co pan sÄ…dzi na ten temat. To drew-
no... aż chce się go dotknąć, pogłaskać...  U-
rwała spłoszona, gdyż Stuart popatrzył na nią
uważnie.
 Niewiele osób potrafi docenić jakość drew-
na. Dla większości to tylko drewno i tyle... 
Zrobił pauzę.  Przepraszam, zacząłem robić
pani wykład. Pewnie umiera pani z głodu, skoro
od rana nic pani nie jadła. Zobaczę, co zostawiła
pani G.
Otworzył drzwi i zniknął. Sara pamiętała, że
w tej części domu, do której się udał, znajdowały
się spiżarnie. Po chwili Stuart wrócił, niosąc
zakryte naczynie.
 To chyba zapiekanka z mielonego mięsa
i ziemniaków  oznajmił.
 Wspaniale.  Na myśl o jedzeniu Sarze za-
burczało w brzuchu.
Prawdę powiedziawszy, teraz poczuła głód po
raz pierwszy od momentu, gdy Ian poinformo-
wał ją o zaręczynach. Po raz pierwszy zapomnia-
ła o swoich kłopotach i zainteresowała się czymś
innym. Zdała sobie z tego sprawę, kiedy Stuart
włączył piekarnik i włożył do niego zapiekankę.
 Pani G wciąż mi powtarza, że można goto-
wać na piecu  rzekł z żalem  ale na razie nie
opanowałem tej sztuki.
 Nic dziwnego.
Sara opowiedziała mu o swoich wizytach
w tym domu, kiedy była dzieckiem, i wyraziła
uznanie dla pięknie odnowionego pieca kuchen-
nego.
 Sprawiało mi to wielką frajdę. Zimą, kiedy
dni są takie krótkie, remont w domu znakomicie
wypełnia czas.
Zawiesił głos, jego twarz nieco spochmur-
niała.
Sara była ciekawa, czy Stuart pomyślał właś-
nie o tamtej kobiecie, tej, którą kochał... o tym,
że jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej,
gdyby zechciała je z nim dzielić. Zrobił tak
posępną minę, że odwróciła twarz, by go nie
krępować, i ze zdziwieniem usłyszała wówczas:
 Kłopot w tym, że zamiast remontować
dom, powinienem zabrać się za stos papierów,
który rośnie mi na biurku. To mnie przyprawia
o największy ból głowy, odkąd odziedziczyłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl