[ Pobierz całość w formacie PDF ]
taka& taka&
Już wiem podchwy ciła Diana. Obecnie zaczy nają wy chodzić na jaw przy wary Gillisów. Pani Linde powiada, że jeśli kiedy którakolwiek z sióstr Gillis my ślała o czy mś inny m niż o flircie, to z zachowania ich w żadny m
razie nie można by ło tego wy wnioskować. Ruby mówi ty lko o chłopcach, jakie komplementy jej prawią, jak za nią szaleją w Carmody & A najdziwniejsze, że tak jest naprawdę! dodała z pewny m żalem. Wczoraj wieczorem, gdy
spotkałam ją w sklepie Blairów, od razu szepnęła mi: Nowe zwy cięstwo . Umy ślnie nie zapy tałam, kto jest ten nieszczęśliwy, bo wiedziałam, że aż drży z ochoty wy jawienia mi nazwiska. Tak, ona zawsze o ty m marzy ła. Pamiętam, jeszcze w
szkole mawiała, że gdy dorośnie, musi mieć tuzinami konkurentów i nauży wać się ży cia, zanim wy jdzie za mąż. Jakaż ona inna od Janki. Janka to taka rozumna, dy sty ngowana, miła dziewczy na.
Janka to istna perła potwierdziła Ania ale dodała ściskając pulchną rączkę przy jaciółki najlepsza ze wszystkich jest moja Diana. Czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie w twoim ogrodzie, obietnicę wiecznej
przy jazni? Dotrzy mały śmy przy sięgi . Nie by ło między nami nigdy sprzeczki ani nawet nieporozumienia. Do końca ży cia nie zapomnę dreszczu, jaki mnie przeszy ł, gdy wy znałaś mi, że mnie kochasz. Moje dziecięce serduszko tak bardzo
łaknęło przy wiązania. Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, jak strasznie by łam samotna i opuszczona. Nikt o mnie nie dbał, nikt nie chciał się mną zajmować. Jakże czułaby m się nieszczęśliwa, gdy by nie mój świat marzeń, pełen urojony ch
przy jaciół i uczuć, który ch tak łaknęłam. Ale z chwilą przy bycia na Zielone Wzgórze wszy stko się zmieniło. Potem spotkałam ciebie. Nie możesz sobie wy obrazić, czy m by ła dla mnie twoja przy jazń. Wiecznie będę ci wdzięczna za gorące
przy wiązanie, który m mnie obdarzy łaś.
Zawsze będę cię kochała załkała Diana w odpowiedzi. Nigdy w ży ciu nie pokocham nikogo& żadnej przy jaciółki& tak jak kocham ciebie. A jeśli kiedy kolwiek będę miała córeczkę, nazwę ją: Ania.
XXVII. Popołudnie w Chatce Ech
Dokąd idziesz taka wy strojona, Aniu? dopy ty wał się Tadzio przy obiedzie. Wy glądasz by czo w tej sukni. Ania miała na sobie nową sukienkę z bladozielonego muślinu pierwszy kolorowy strój od śmierci Mateusza. By ło
jej w ty m prześlicznie. Zielona barwa podnosiła jeszcze różaną delikatność jej cery i ognisty przepy ch włosów.
Tadziu, ile razy ci mówiłam, żeby ś nie uży wał tego wy razu strofowała. Idę do Chatki Ech.
Zabierz i mnie napierał się Tadzio.
Zabrałaby m cię, gdy by m jechała kabrioletem, lecz idę pieszo, a to za daleko dla twoich ośmioletnich nóżek. Zresztą Jaś idzie ze mną, a wiem przecież, że nie bardzo go lubisz.
O, teraz lubię go już więcej rzekł Tadzio, czy niąc jednocześnie spustoszenie w swoim puddingu. Sam już jestem grzeczny, więc się nie martwię, że on jest trochę grzeczniejszy. Jeśli wy trzy mam tak dłużej, to go dogonię i
we wzroście, i w grzeczności.
Jaś jest bardzo dobry dla wstępniaków. Nie pozwala duży m chłopakom wtrącać się do nas i uczy nas różny ch gier.
A jakim sposobem Jaś wpadł wczoraj do strumy ka? spy tała Ania. Spotkałam go na placu za baw tak ociekającego wodą, że naty chmiast kazałam mu iść do domu zmienić ubranie. Nie zdąży łam nawet zapy tać, co się
stało.
Ech, to by ł trochę wy padek objaśnił Tadzio. Głowę wsadził umy ślnie, a reszta wpadła sama. Staliśmy wszy scy nad strumy kiem i Priscilla Rogerson rozzłościła się o coś na Jasia to niegodziwa dziewczy na, chociaż jest
ładna i powiedziała, że babka zawija mu na noc włosy w loczki. Jaś nie robiłby sobie nic z tej paplaniny , ale by ła przy ty m właśnie Kasia Andrews, która wy buchnęła śmiechem. Wtedy Jaś się zaczerwienił, bo chy ba wiesz, że on się kocha w
Kasi. Ciągle się z nią bawi, zry wa dla niej kwiaty i nosi jej książki aż do drogi nad morze. Więc zaczerwienił się jak burak i powiedział, że jego babcia nie robi nic takiego, a loki ma już od urodzenia. Położy ł się jak długi na piachu, a głowę
wpakował w zródełko, żeby im pokazać, że włosy się nie rozkręcą. Nie w to zródełko, z którego bierzemy wodę uspokajał zauważy wszy przerażone spojrzenie Mary li w to małe, tam na dole. Ale brzeg jest strasznie śliski i Jaś wpadł do
wody. To ci by ła by cza fontanna. O, przepraszam, Aniu, nie chciałem tego powiedzieć, samo mi się wy rwało. To by ła wspaniała fontanna. A wy glądał tak śmiesznie, kiedy wy lazł mokry i zabłocony, że wszystkie dziewczy nki śmiały się jak
szalone. Ty lko Kasia miała smutną minę. Kasia jest bardzo ładna, ale nos ma jak kartofel. Gdy ja dorosnę, nie wy biorę sobie narzeczonej z zadarty m nosem. Musi mieć taki ładny nosek jak twój, Aniu.
%7ładna dziewczy nka nie zechce spojrzeć na chłopca, który jedząc pudding ma twarz zababraną sokiem rzekła Mary la surowo.
Ale ja umy ję twarz, zanim pójdę się oświadczy ć zaprotestował Tadzio, wierzchem dłoni ścierając z buzi dowody swej winy. I uszy umy ję, choć mi nikt nie nakaże. Pamiętałem o ty m dziś rano, Mary lo; rzadko
zapominam. Ale tu Tadzio westchnął głęboko człowiek ma na sobie ty le miejsc do my cia, że strasznie ciężko pamiętać o wszy stkich& Trudno, jeśli nie mogę iść do panny Lawendy, pójdę do pani Harrison. Powiadam wam, to strasznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Four Weddings and a Fiasco 1 The Wedding Gift Lucy Kevin
- Deveraux Jude cykl Montgomery 06 Wróşka
- D202. Gordon Lucy Nierozważne małżeństwo
- Montgomery L. M. W stronę miłości
- MatevśĹź Hace Komisarjevi zapiski I
- Dick Claassen & Diane Drury Healers
- Catherine Mann Droga do szcz晜›cia
- Child_Composers
- czarny gerard may k.
- Cartland Barbara To tylko sen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agatka34212.pev.pl