[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przestępowała z nogi na nogę. Z jej ust unosiły się w zimnym powietrzu kłęby białej pary.
- Jak długo stoisz na dworze? - zapytała Kelsey, całując ja i ściskając na powitanie. - Mój
Boże! Od mojego telefonu?
- Tak - odparła Marlena. Ton jej głosu sprawił, że Kelsey przeszedł dreszcz strachu.
- Co siÄ™ dzieje?
- Och, Kelsey! Connor był tutaj!
- Tu?
- Jest w okropnym stanie. Strasznym. Wiem, że nie znałaś go zbyt dobrze, ale to był taki
dobry chłopiec. Tak samo jak Chance... - zaczęła nagle szlochać. - Chciał pieniędzy. %7łądał
pieniędzy. I chciał, żebym z tobą porozmawiała.
- Przywiozłam pieniądze - powiedziała Kelsey.
Marlena załamała ręce i na dobre wybuchnęła płaczem.
- Tak nie może być. To nie fair. Nie możesz nam zawsze pomagać. Masz męża, który cię
kocha, Kelsey. Teraz jesteś częścią jego rodziny.
- Ale i waszej! - zapewniła ją żarliwie Kelsey. - Przestań się zadręczać. Proszę. Chodz,
wejdzmy do środka i zagrzejmy się.
Ale Marlena nie dała poprowadzić się do drzwi.
- Nie chcę denerwować Roberta. Ledwie go uspokoiłam, kiedy przyszedł Connor. Chciał
194
dostać twój numer telefonu i adres. Wrzeszczał na mnie! W życiu się tak nie bałam.
Kelsey zadrżała.
- Próbował się ze mną skontaktować?
- Tak... tak mi siÄ™ zdaje.
- Myślisz, że może być w domu Chance a? Wiem, że policja sprawdzała, i dom wyglądał na
opuszczony, ale może tam wrócił?
Martena potrząsnęła bezradnie głową.
- Nie wiem. Nie wiem, gdzie mógł pójść. Strasznie się zmienił. Naprawdę nie jest sobą.
Machał rękami jak wariat, wrzeszczał coś o jakichś spiskach! Groził mojemu mężowi... -
załamała się zupełnie. Objęła Kelsey, jakby szukała schronienia w jej ramionach.
Kelsey starała się uspokoić Marlenę, ale myślami była zupełnie gdzie indziej. Przez głowę
przemykała jej seria obrazów, które nagle zaczęły układać się w sensowną całość. Connor. I
Chance. Obaj uzależnieni. I handlarze narkotyków.
I wybuch, który rozerwał ich garaż.
- Marleno, wez te pieniądze - Kelsey odsunęła się na chwilę i wręczyła jej gruby pakiet. - To
dla ciebie i Roberta.
- Nie, wiem, że robisz to w tajemnicy przed Jarredem i nie pozwolę ci na to.
- Marleno, od tej pory to już nie będzie tajemnica. Będziecie dostawać przelewy na konto.
- Nie mogę tego przyjąć!
- Musisz. Już to przerabiałyśmy. Ja ich nie potrzebuję. Skorzystaj z nich. Ja już muszę iść.
- Ależ dopiero przyszłaś!
- Chcę porozmawiać z Connorem. Muszę wysłuchać, co ma mi do powiedzenia. Wpadłam
tu tylko, żeby ci to dać.
- Och, Kelsey, to zbyt niebezpieczne! Wezwij policjÄ™!
- I co im powiem?
- Nie wiem. Nie wiem.
- Przywitam się z Robertem i idę. O Boże - zachłysnęła się nagle.
- Co? - Marlena spojrzała na nią zaniepokojona.
- Nic. Nic. Przypomniałam sobie tylko, że muszę gdzieś iść dzisiaj wieczorem. Nie szkodzi.
Najwyżej trochę się spóznię.
- Miałaś być z Jarredem?
195
- Tak, mamy przyjęcie gwiazdkowe. Słuchaj, Nie martw się, dobrze? Wszystko jest pod
kontrolą. A, i musisz mi wytłumaczyć, jak dojechać do Chance a.
- Do Chance a? Nie, Kelsey! Connor... Connor nie jest... - zaplątała się.
- śś - powiedziała Kelsey, delikatnie obracając ją w stronę drzwi. - Chodz. Wejdziemy i
ogrzejemy się przez chwilę. Wszystko będzie dobrze.
Jarred stał z daleka od reszty towarzystwa, zastanawiając się, czy nie byłoby dobrze łyknąć
szybko ze trzy kieliszki szampana i zamówić szybko następne dwa. Był ubrany na czarno.
Nie w smoking, ponieważ na jego prośbę to spotkanie było mniej oficjalne niż zwykle.
Właściwie prosił, by w ogóle dać sobie z tym spokój, ale Nola była nieugięta. Dwa razy
posprzeczali się o to przez telefon. Nola w końcu prawie się rozpłakała. Przyznała, że
chciałaby, żeby Jarred porozmawiał z Jonathanem i dowiedział się, co go gryzie. Tylko
dlatego zgodził się w końcu przyjść.
I to tylko wtedy, jeśli Kelsey przyjdzie z nim. A nie zanosiło się na to. Naprawdę nie miał
pojęcia, gdzie ona się może podziewać.
- Jeszcze jednego, proszę pana? - w tym prywatnym saloniku na piętrze obsługiwał ich dziś
tylko jeden kelner, ubrany w białą marynarkę. Zwykle bywało tu ponad trzydzieści osób.
Okna, jak zwykle, przystrojono świątecznymi girlandami, w kieliszkach migotały, odbicia
świec, ale dziś cały ten przepych podziwiało zaledwie kilka osób.
Kieliszek napełnił się migotliwym, złocistym płynem. Jarred wziął go od kelnera jedną ręką,
drugą wręczając mu pusty.
- Proszę się zbytnio nie oddalać - uprzedził mężczyznę. Kelner skinął głową, kierując się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Cartland Barbara To tylko sen
- Henryk Piecuch Służby specjalne i nie tylko
- Taylor Janelle 12 Zbrodnia z miłości
- Taylor_Janelle_ _W_sieci_strachu
- 007 Pemberton Gwen Tajfun zawny Wanda
- Leiber, Fritz FGM 2 Swords Against Death
- Andromeda Spaceways Inflight Magazine [July Aug 2006] Issue 24
- GRD1020.Anderson_Sarah_M_Mroczna_namietnosc
- Zapomniany wiek dwudziesty Retrospekcje Judt Tony
- 166.Francis Durbr
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalstec.xlx.pl