[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapomnieć o fizycznym i nerwowym
wyczerpaniu wypadkami owego dnia. A mój
najmłodszy braciszek wpadł nagle na pomysł,
by zaśpiewać: Laudate, laudate, laudate
Mariami...
Zaraz potem zjawił się jakiś brat i
oznajmił, że ktoś przyniósł nasze bagaże.
Nie wiedzieliśmy wtedy, że nigdy już nie
zobaczymy naszego Lu. Pozostał w domu razem
z żoną i synkiem, dojadając zapasy, jeszcze
przez tydzień. Potem wyrzucili ich stamtąd
rewolucjoniści. Powrócili więc do rodzinnej
wioski w Quang Tri, do swojej chatki i
spłachetka ziemi, wioząc na moim rowerze
małego synka. Pózniej rower ten przekazali
mojemu stryjowi-hodowcy ryżu, który
zawiesił go w szopie. Miał w związku z tym
nieustające kłopoty - przesłuchiwano go
formalnie w sprawie pochodzenia mojego
zdezelowanego rumaka, byłych użytkowników,
tras, jakimi jezdził itd., itp. Co gorsza,
rodzice małego Thanha dostali kiedyś od
brata Thomasa parę dziecięcych ubranek z
pomocy charytatywnej, opatrzonych met-
111
ką made in USA, co przyczyniło się do
nieustannych ich prześladowań. Czy chodziło
o stare ciuchy, czy o mój zdezelowany
rower? Które z tych burżuazyjnych dóbr
uznano za dowód spisku i zdrady? Spisku z
kim właściwie? Zdrady wobec kogo? Nie
dowiemy siÄ™ nigdy, Lu zabrano bowiem pewnej
bezksiężycowej nocy i nikt nie wie, jaki
był koniec jego ziemskiej drogi.
Trzy kobiety w męskim klasztorze - nie jest
to, przyznać trzeba, sytuacja normalna,
którą można przedłużać w nieskończoność.
Było to dopuszczalne jedynie w razie
absolutnej konieczności, jaką jest
ratowanie życia. W naszym przypadku stało
się to wątpliwe, ponieważ niebezpieczeństwo
tymczasem osłabło. Stałyśmy się twardym
orzechem do zgryzienia dla przełożonego
klasztoru, tym bardziej że nie mógł on
poradzić się macierzystego domu w Kanadzie,
gdyż wysłanie listu pocztą byłoby wielkim
ryzykiem. Po kilku dniach klasztornego"
życia w całkowitej izolacji od świata,
pożegnaliśmy nasz pierwszy azyl i po
zapadnięciu zmroku przemknęliśmy na drugą
stronę alei Khai Dinh, by ukryć się u
francuskich misjonarzy, którzy oddali do
dyspozycji kilku zagrożonych rodzin puste
klasy budynku szkolnego - nazywał się on
Opatrzność.
Któregoś wieczoru ksiądz Thinh przyniósł
mojemu ojcu habit swojego zgromadzenia, a
ojciec, ku naszemu wielkiemu zdumieniu,
przebrał się za zakonnika i podążył z
powrotem na drugą stronę ulicy. Powrócił po
kilku godzinach, doradziwszy przełożonemu
redemptorystów, który chciał zasięgnąć jego
opinii, by przyjął pod swój dach będącą w
niebezpieczeństwie cesarzową Nam Phuong
wraz z dziećmi. Tym razem niezwykłość
sytuacji usunęła wszystkie przeszkody, w
tym również kanoniczne. Bieg rzeczy zmusił
zresztą ojca Larouche'a do przyjęcia w swe
progi dobrej setki zbiegów. Nazajutrz
zatem, miast udać się z piątką dzieci na
Północ - do czego dążyły władze,
utrzymując, że nie są w stanie zapewnić
rodzinie cesarskiej bezpieczeństwa w Hue -
była monarchini modliła się na Mszy św. w
kaplicy
112
Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, dopóki
jej dzieci nie przybyły z pobliskiego
pałacu An Dinh, by zająć wraz z nią, jak my
przed tygodniem, dwie klasztorne cele. Zw.
Tereska musiała się bardzo cieszyć w niebie
grą w chowanego i wybuchami śmiechu, które
Anno Domini 1946 rozbrzmiewały za progiem
klauzury owego klasztoru.
Tymczasem 19 grudnia wybuchły walki
pomiędzy oddziałami wietnamskich komunistów
i francuskim korpusem ekspedycyjnym,
stacjonującym poniżej 17. równoleżnika19.
Klasztor, który nie przewidział pokojowej
inwazji około setki uciekinierów, zaczął
przeżywać poważne problemy z aprowizacją -
na szczęście zapasy ryżu uzupełniono we
wrześniu. I jeszcze znamienne zdarzenie:
pomimo wojny życie biegło swoim torem;
pewnego dnia pasterz z bawołem dostał się
jakoÅ› niechcÄ…cy" na tereny klasztorne,
zbliżył się do brata zajętego grabieniem
liści i zadał mu pytanie, które musiał
skonsultować z karteczką wyciągniętą z
kieszeni: Czy pan... pan... Tran Van Ly
mieszka u ojców? A cesarzowa... Nam
Phuong?". Brat ogrodnik poradził mu, by
pasł swojego bawołu gdzie indziej.
Moja wizja okazała się prorocza. Kiedy po
dwóch miesiącach armia rewolucyjna była
zmuszona się wycofać, z naszego domu
pozostały już tylko mury, na szczęście dość
solidne, by oprzeć się pożarowi, wywołanemu
przez tych, którzy wyrzucili stąd Lu, Khanh
i ich synka. Jedynym powodem podłożenia
ognia była wściekła żądza zniszczenia.
Wcześniej jednak zadano sobie trud, by
sprowadzić barkę na nasze nabrzeże i
wypełnić ją, czym tylko się da - wracała
podobno siedem razy.
Tymczasem monsiniora Drapiera zastąpił
Irlandczyk John Dooley. Przyjęto go
życzliwie; miejscowi katolicy odczytali
jego mianowanie jako znak woli Watykanu, by
wycofać się z gier politycznych w byłych
francuskich Indochinach. A prałat, po-
19 Linia demarkacyjna pomiędzy Wietnamem
Południowym a Północnym ustalona w 1954 r.
w porozumieniu genewskim.
119
wróciwszy wcześniej, niż przewidywał, do
rodzinnej Alzacji, zwierzył się jednemu z
naszych przyjaciół, że Stolica Apostolska
uznała, iż jego ostatnie raporty były
niekompletne i stronnicze. Miałam okazję
spotkać go pózniej w Paryżu, w 1963 roku, o
czym jeszcze napiszÄ™.
RozdziaÅ‚ VIII KLASZTOR PTAKÓW
^ zkoła Notre-Dame du Lang Bian, znana
szerzej jako Klasztor Ptaków, stoi na
porośniętym sosnami wzgórzu, z dala od
innych zabudowań. Jest to idealne wręcz
miejsce do nauki -dzieło kanoniczek od św.
Augustyna (obecnie zwÄ…cych siÄ™ les Soeurs
de Notre-Dame), które pojawiły się w Dalat
w 1934 roku i już po dwóch latach otworzyły
szkołę z internatem. Mieściła się w
wielkim, dwupiętrowym budynku, który z lotu
ptaka przypominał samolot. Jego kabina"
kryła w sobie rozmównice, kaplicę oraz
pomieszczenia zarezerwowane dla zakonnic,
chronione tablicÄ… z tajemniczym i
intrygującym słowem klauzura", które nas,
małe uczennice, przyprawiało o zbożny lęk.
Lewe skrzydło zajmowały wyłącznie
sypialnie, w prawym zaś na parterze był
refektarz, na pierwszym piętrze biblioteka
i starsze klasy oraz jeszcze jedno
dormitorium na drugim. Z czasem dobudowano
-częściowo murowane, a częściowo drewniane
- lekkie konstrukcje, które pozwoliły
urządzić większy refektarz i pomieścić
klasy dla uczennic średnich i najmłodszych.
Opodal, wzdłuż ugo-
115
rów, znajdowały się otoczone sosnami
tereny, przeznaczone do zabaw i uprawiania
sportów.
Las - wtedy jeszcze dziewiczy - krył w
sobie nietypową roślinność; oprócz bujnie
rosnących na ziemi kwiatów były tam
pasożytujące na drzewach najrozmaitsze
orchidee, które zwieszały się z gałęzi,
roztaczając ponad głową spacerowicza swe
dziwne wdzięki. Rozsiane tu i ówdzie wille
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Blanco White, Jose Maria Jose M. Blanco White
- Klasyka kiliteratury kobiecej 10 Czarny BÄ‚Å‚g Rodziewiczowna Maria
- Konopnicka Maria Nowele, wiersze
- Angielsko Polski Słownik Terminologiczny Phare
- Roberts Alison Prawdziwa doskonaśÂ‚ośÂ›ć‡
- HAE JW026 The Enchantment
- Faulkner William Azyl
- Four Weddings and a Fiasco 1 The Wedding Gift Lucy Kevin
- Eo Silone, Ignazio Fontamara
- 100 sposobów na zaglebienie tajemnic umyslu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalstec.xlx.pl