[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podeszła krok bliżej. W nozdrza uderzył go leciutki zapach jej perfum, tak inny od cięż-
kiego zapachu, jaki rozsiewały modelki, z którymi witał się w restauracji. - Więc jeżeli
nadal interesuje cię współpraca ze mną, myślę, że mogłabym napisać ciekawy artykuł.
Potem pokazałabym go swojemu szefowi i poprosiła o przeniesienie.
Wiele by dał, żeby przestała się zajmować jego życiem osobistym. Swoją drogą nie
bardzo rozumiał, dlaczego czytał jej stronę w tabloidzie. Nie podejrzewał się o maso-
chizm, ale wszystko na to wskazywało.
Nie rozumiał też, dlaczego tak bardzo mu zależy, aby udowodnić Sarze, że się my-
li. %7łe on, Caleb, wcale nie jest playboyem. Dlatego, że była dziennikarką? Czy dlatego,
że mówiła sensownie o modzie? A może istniał inny powód? Na przykład to, jak się
uśmiechała?
Sara sięgnęła po notes i popatrzyła na Caleba.
- To co?
- Co co?
- Zamiast się spierać, może byśmy wzięli się do pracy?
- Oczywiście - zgodził się. Przynajmniej nie będzie myślał o oczach Sary i jej
uśmiechu. - Więc jak już wspomniałem, LL Designs zamierza wypuścić nową linię bu-
tów. Uważam, że to by był dobry temat na artykuł.
- Na krótką notatkę, nie na artykuł.
- Zależy, jak byś do tematu podeszła. Gdybyś zaczęła od projektu, następnie przez
proces produkcji doszła do gotowego wyrobu, mogłabyś na własne oczy obserwować
każdy etap.
Oczy jej zalśniły.
R
L
T
- To doskonały pomysł - przyznała. - Czytelników zawsze interesuje, co się dzieje
za kulisami, cały proces twórczy. Zwłaszcza gdy rzecz dotyczy ulubionej części garde-
roby...
- Ulubionej?
- Zdecydowanie. Czy jest coś, co kobiety kochają bardziej od butów?
- Moja asystentka mówi to samo. - Przeczesał ręką włosy i ponownie przyjrzał się
Sarze.
Może coś więcej wyniknie z tego spotkania? Na pierwszy rzut oka Sara Griffin nie
wydawała się osobą szczególnie zainteresowaną modą. Nie nosiła strojów znanych pro-
jektantów, nie chodziła w szpilkach. Ale na podstawie paru uwag, jakie rzuciła, nie ule-
gało wątpliwości, że ma niezwykłą intuicję w kwestii mody: potrafi wniknąć w zamysł
projektanta, dojrzeć jego słabe i mocne strony, przestawić swój punkt widzenia.
Jeśli pozwoli Sarze na swobodną obserwację tego, co się dzieje na zapleczu...
Wiedział, czym to grozi. Trochę byłoby to jak wpuszczenie lisa do kurnika. A jednocze-
śnie miałoby swoje plusy: przez kilka dni mógłby zasypywać ją pytaniami. Może zdo-
łałby poznać plany konkurencji i dowiedzieć się, co takiego LL Designs robi niewłaści-
wie. Dlaczego inni projektanci odbierają mu klientów i dlaczego Frederick K tak bardzo
chce kupić LL Design.
- Interesuje ciÄ™ ten temat?
- Bardzo - odparła Sara, zapisując coś w notesie. - Możemy teraz porozmawiać?
- Chyba że po drodze, bo muszę wracać do biura.
Przeciskali się między przechodniami.
- Opowiedz mi coś więcej o swojej firmie. Co chcesz osiągnąć, rozszerzając ofer-
tÄ™?
- Moja matka była... jest - poprawił się - znakomitą projektantką. Swoimi kolek-
cjami podbiła rynek. Sama nie spodziewała się takiego sukcesu.
- Fakt. LL Design szybko stało się ważnym graczem.
- Niestety szybko też straciło pozycję lidera. Częściowo dlatego, że mama... prze-
szła na emeryturę, a częściowo dlatego, że na modzie się znała, ale na prowadzeniu biz-
nesu już nie.
R
L
T
Lenora, podobnie jak wielu artystów i geniuszy, była roztargniona, niezorganizo-
wana, zapalała się do nowych pomysłów, a o finanse nie dbała. W świecie matki - po-
czynając od szuflad w domu, a kończąc na dokumentach bankowych - panował chaos.
Utrzymywała porządek jedynie w albumach z projektami; tam wszystko było dokładnie
opisane.
- Krążyły plotki, że kiedy Lenora odeszła na emeryturę, firma miała poważne dłu-
gi. - Sara ponownie zapisała coś w notesie.
- Kilka miesięcy wcześniej mama kupiła budynek, w którym obecnie mieści się
firma. Zleciła remont. Liczyła, że w przyszłym sezonie LL Designs znów osiągnie zysk,
ale... zanim się ten zysk pojawił, mama odeszła z firmy, a ja... Po prostu nastały ciężkie
czasy. Wciąż spłacamy długi, ale przy obecnej sytuacji ekonomicznej kraju nie jest ła-
two.
- Mogę o coś zapytać?
- Strzelaj.
- Skoro firma przeżywa kłopoty finansowe, dlaczego Lenora nie próbuje im zara-
dzić? Wiem, że jest na emeryturze, ale czy nie powinna wrócić i pokierować stroną arty-
stycznÄ…?
Caleb przełknął ślinę. Mógł się spodziewać takiego pytania. Było logiczne. Kiedy
firma zaczęła kuleć, dlaczego nie poproszono o pomoc jej założycielki, genialnej projek-
tantki? Kusiło go, by skłamać, by trzymać się wersji, którą podawał od roku. Ale dokąd
go ona doprowadziła? Do kolejnych kłamstw. Dziennikarze snuli domysły, z których
większość nie miała nic wspólnego z prawdą. Pocieszał się, że przynajmniej nie grzebią
w życiu Lenory.
Któregoś dnia będzie musiał powiedzieć, co się stało. Na razie jednak sam nie po-
trafił pogodzić się z faktami.
- Niestety w najbliższej przyszłości mama nie planuje powrotu - rzekł.
- Szkoda. Na pewno byłoby ci znacznie łatwiej, gdybyś mógł się z nią konsulto-
wać.
Napotkał wzrok Sary. A może się mylił? Może Sara wcale nie jest bezwzględną
drapieżną dziennikarką, która dąży do zniszczenia jego kariery? Może łączy ich więcej,
R
L
T
niż z początku zakładał? Co mogłoby się okazać równie niebezpieczne, przemknęło mu
przez myśl. Bo wiedza jest grozną bronią. Gdyby Sara dowiedziała się, jakim on jest sy-
nem, mogłaby to wykorzystać przeciwko niemu.
Była mądrą, piękną i dowcipną kobietą. Lepiej, aby o tym pamiętał, zanim cokol-
wiek jej o sobie powie.
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Przez trzy dni chodzili po sklepach w Nowym Jorku i na przedmieściach, odwie-
dzali maleńkie butiki, duże domy towarowe, biura przedstawicieli handlowych.
Gdziekolwiek byli, jedno rzucało się w oczy: Caleb wszystkim się żywo intereso-
wał, każdym elementem biznesu, począwszy od projektowania, a skończywszy na dys-
trybucji i marketingu. Rozmawiał z klientami, słuchał, co mają do powiedzenia, potem
wracał do firmy i zwykle wprowadzał zmiany. Wkładał w pracę nie tylko czas, wysiłek i
swoje umiejętności, ale również serce i duszę. Tego Sara się nie spodziewała.
Dotychczas uważała go za playboya, który niechcący odziedziczył firmę, za ma-
rionetkowego prezesa, który przepuszcza majątek Lewisów, każdego wieczoru szalejąc z
inną modelką u boku. Czyżby się myliła?
Czwartego dnia, siedząc naprzeciwko Caleba w przestronnym gabinecie, który
kiedyś należał do jego matki, przeglądała katalogi z poprzednich sezonów. Po raz setny
zastanawiała się, dlaczego nie ma tu Lenory Lewis. Czy ktoś tak zaangażowany w spra-
wy firmy może z dnia na dzień stracić nią zainteresowanie?
Matka postanowiła przejść na zasłużoną emeryturę, wyjaśnił Caleb. Ale dlaczego?
Dlaczego odeszła w momencie, kiedy LL Designs popadło w tarapaty, dlaczego zosta-
wiła wszystko w rękach syna, który może miał dobre intencje, lecz brakowało mu do-
świadczenia? Dlaczego nie wróciła i nie pomogła postawić firmy na nogi? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl