[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Aha. Chyba kiepski pomysł. I daleko tak mogli strzelać?
 Daleko. Do kilku kilometrów. Car, gdy nakazał budowę Cytadeli po powstaniu
listopadowym, obiecał, że w razie następnego buntu każe Warszawę zbombardować
właśnie jej armatami.
 O tym się uczyłem  Jacek miał chyba przebłysk pamięci.  Ale podczas
powstania styczniowego jakoÅ› nie zbombardowali?
 Bo i nie było potrzeby. W stolicy, pomijając demonstracje patriotyczne i kilka
potyczek z żandarmami, nie doszło do żadnych poważniejszych działań militarnych.
 Czy faktycznie mogli ostrzeliwywać z Cytadeli miasto?  zapytał szef.
 Były to na dobrą sprawę czcze przechwałki  stwierdziłem.  Działa Cytadeli,
choć nowoczesne, nie miały odpowiedniego zasięgu. Dlatego też między innymi
wybudowano ten fort.
Pan Samochodzik kiwnął głową. Podszedł do wpuszczonego w stok wału budyneczku.
Budynek miał stalowe drzwi, a obok był nieduży zakratowany otwór będący pierwotnie
strzelnicą dla niewielkiego działa. Drzwi zaspawano w jakiejś odległej przeszłości.
Wyjąłem latarkę i poświeciłem w głąb otworu. Moim oczom ukazał się opadający w dół
36
sklepiony półkoliście korytarz. Na jego dnie leżało sporo śmieci, zauważyłem jednak, że
rozgałęzia się w obie strony. Szarpnąłem kratę. Trzymała mocno.
 Tędy nie wejdziemy  mruknął Pan Samochodzik i ruszył w lewo, gdzie ze
wzgórza wystawał podobny budynek. Sytuacja powtórzyła się, tyle tylko, że tym razem
drzwi były zamurowane. Trzeci budynek na obwodzie półksiężyca wyznaczonego
wałem także zazdrośnie strzegł swoich tajemnic.
 Skoczyć do Rosynanta po piłę ultradzwiękową?  zapytałem.  Wieczorem
przyjadÄ™ ze spawarkÄ… i naprawiÄ™ wszystko.
 Zaczekaj  powiedział Pan Samochodzik.  Skoro wlazł do środka nasz gagatek,
o ile oczywiście poszukiwany przez nas chodnik znajduje się gdzieś w pobliżu, to i my
powinniśmy sobie poradzić. Może jest połączenie między fortem  wskazał okrągły
budynek  a konstrukcjami wału?
 Z pewnością. Tyle tylko, że tam w środku mieści się obecnie społeczna szkoła
plastyczna. Dawniej pilnował jej strasznie nerwowy cięć.
 Ciecia zaraz poskromimy  szef wyjÄ…Å‚ z kieszeni legitymacjÄ™ ministerstwa.
 Nie będzie chyba takiej potrzeby  ruszyłem przodem.
Niebawem znalezliśmy się w miejscu, gdzie wał kończył się łagodnie opadając ku
ziemi. Obok kilku schodków mających ułatwić pokonanie poziomów stała betonowa
donica z resztkami uschniętych kwiatków.
 Chcesz to przesunąć?  zdziwił pan Tomasz.
 Pomóż mi  poprosiłem Jacka.  Tu jest ukryte wejście.
Pchnąłem donicę i faktycznie moim oczom ukazał się wąski otwór prowadzący pod
ziemiÄ™.
 Skąd pan wiedział?  zdziwił się Jacek. Uśmiechnąłem się zażenowany.
 Kilka miesięcy temu biegałem sobie po tym wale dla podniesienia kondycji
i zauważyłem, jak wyłażą z niego dzieciaki. Woda musiała wymyć dziurę i strop się
zawalił. Zasunąłem otwór donicą, żeby ktoś sobie nie zrobił krzywdy i planowałem
zbadać to pózniej, ale jakoś mi tak zeszło.
Jacek zeskoczył pierwszy. Pan Samochodzik zsunął się drugi, ja jako trzeci. Zasunąłem
donicę, aby zamaskować właz. W świetle trzech latarek spostrzegłem, że przez dziurę
w stropie dostaliśmy się do niskiego zasypanego gruzem korytarzyka.
 No to jesteśmy  powiedziałem.  To wewnętrzny pierścień. Chodzcie za mną.
 Wewnętrzny pierścień?  zdziwił się Jacek.
 Tunel biegnący po wewnętrznej stronie wału fortu  wyjaśniłem.  Mówiłeś, że
interesowałeś się twierdzami.
 Tak, ale siedemnastowiecznymi  wyznał.  Robiliśmy jeszcze w podstawówce
makietÄ™ zamku...
Ruszyliśmy gęsiego. Niebawem loch stał się znacznie wyższy. Po kilku minutach
37
dotarliśmy od środka do jednego z budynków wejściowych.
 Tu było chyba przejście do wewnętrznego pierścienia fosy przyporowej
 wskazałem zamurowane drzwi.  Trzeba by wybić tu niewielką dziurkę.
Cegły poddawały się łatwo; łomem wykruszałem zaprawę i wyjmowałem je po
jednej. Szef poszedł gdzieś w ciemność, aby zbadać dalsze odcinki korytarza. Słyszałem
jego oddalające się kroki. Wrócił po kilku minutach, gdy już prawie sforsowałem
przeszkodÄ™.
 Dalej jest tunel i kolejne wyjście na powierzchnię  powiedział.  A jeszcze
dalej nie mogłem pójść, bo trafiłem na zawał.
Wyrwałem ostatnie cegły. Jacek oświetlił z niepokojem strop odsłoniętego
korytarza.
 Niedobrze  powiedział.  Strop naruszyły korzenie drzew. Normalnie nie
pchałbym się w taką dziurę, bo cegła może spaść na głowę, ale dla dobra nauki...
Oświetliłem sufit własną latarką.
 Rzeczywiście wygląda fatalnie  mruknąłem.  Ale miejmy nadzieję, że się nie
zawali.
Ruszyliśmy powolutku stąpając ostrożnie, aby hałas naszych kroków nie spowodował
obwału. Wreszcie przebyliśmy niebezpieczny odcinek i stanęliśmy przed kolejnym
murem. Rozebrałem go bardzo ostrożnie. Następnie zeszliśmy kilkanaście stopni w dół.
Znalezliśmy się w następnym tunelu, który biegnąc po łuku znikał w ciemnościach.
Tunel był bardzo niski, jego dno pokrywało błoto i dziwna biała powłoka pękająca pod
nogami.
 To wewnętrzny korytarz fosy przyporowej  domyślił się szef.
 Skąd tu lód?  zdziwiłem się, gdy kolejna tafla pękła mi pod stopą.
 To nie lód  powiedział Pan Samochodzik.  To coś w rodzaju stalaktytu. Woda
wypłukuje wapno ze ścian. Widziałem identyczne zjawisko w tajemnych przejściach
dworu w Janówce.
Spostrzegłem zasypane otwory strzelnicze. A więc jednak miałem rację i głęboko
pod trawnikiem znajdowały się pozostałości umocnień fosy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl