[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pobliskim stoliku serwetki i podała jedną siostrzenicy.
- Bardzo mi przykro, ciociu - powiedziała Vanessa trzęsącym
się głosem i pokręciła głową. - Po prostu nie mogę sobie z tym
poradzić.
- Chodz tu i usiądz - powiedziała ciotka, biorąc ją za rękę i
prowadząc do stołu. - I opowiedz mi o wszystkim.
Było już za pózno, by się wycofać. Harriet widziała najgorsze
i nie mogło zaszkodzić jeśli opowie jej o wszystkim. Ale
Vanessa przez cały czas nie potrafiła dobrać właściwych słów.
Nie wiedziała od czego ma zacząć. Za każdym razem, gdy
próbowała coś powiedzieć, głos jej się załamywał, a w oczach
pojawiały się łzy. W końcu Harriet westchnęła.
- Przychodzi mi na myśl tylko jedna rzecz, która mogła cię aż
tak załamać. Ta sprawa musi dotyczyć Reesa, mam rację?
Vanessa przez cały czas nie mogła wydobyć z siebie ani
jednego słowa. Wreszcie skinęła potakująco głową.
RS
134
- Jest żonaty - zaczęła nieśmiało Harriet. Vanessa pokręciła
przecząco głową.
- Pewnie ma już kogoś.
Odpowiedziało jej milczenie. Harriet nie wytrzymała:
- Kryminalista? A może woli mężczyzn?
W tym momencie Vanessa nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Sięgnęła po drugą serwetkę, wytarła nos, a następnie usiadła na
fotelu. Odrobinę się rozluzniła. Do tego stopnia, że mogła
wreszcie wydobyć głos.
- Właśnie rozmawiałam z Robertem - rozpoczęła powoli. -
Jakiś czas temu poprosiłam go o pomoc i dostarczenie
informacji dotyczÄ…cych pozycji Reesa w firmie. I wyobraz
sobie, że nasz Rees nie jest uczniem, jak starał się nam to cały
czas wmówić, ale szefem całej firmy, jej głównym
udziałowcem. Innymi słowy, to nie ja jestem jego pracodawcą,
ale on jest moim. Taka jest prawda.
Oczy Harriet aż rozszerzyły się ze zdumienia.
- Na miły Bóg - wykrztusiła wreszcie, po czym uśmiechnęła
się zadowolona. - Wiedziałam, że to nie jest zwykły pracownik.
On jest... Jak oni to nazywajÄ…? Szef nadzoru do spraw
handlowych. Mój Boże, czy to nie zachwycające? - spojrzała na
VanessÄ™ trochÄ™ zadziornie.
- Ale dlaczego cię to aż tak zmartwiło?
- Ależ, Harriet! - wybuchła Vanessa. - On mnie oszukiwał!
Zwodził mnie! I to od samego początku.
Harriet wstała całkowicie zaskoczona.
- Cóż - zaczęła powoli. - Pewnie możesz i tak widzieć całą
sprawÄ™.
- A w jaki inny sposób mogę ją widzieć? - zawołała z pasją
Vanessa. Zerwała się na równe nogi i zaczęła przechadzać po
kuchni. - Co więcej... - ciągnęła z rozpędu. - Nie kto inny, tylko
on mógł zaaranżować ostatni weekend i całą konferencję w
Santa Barbara. Do tego te nasze połączone ze sobą pokoje... -
dodała cicho.
RS
135
- A teraz, moja droga - przerwała jej Harriet.
- Naprawdę uważam, że jesteś przewrażliwiona. To znaczy,
chciałam powiedzieć, że nie ma w tym nic złego, jeśli
mężczyzna stara się zabezpieczyć swoją własność - uśmiechnęła
się. - Nawet jeśli masz rację z tą konferencją w Santa Barbara,
zwołaną ze względu na ciebie, czy nie sądzisz, że powinno ci to
raczej schlebiać?
- Nie! - krzyknęła z furią Vanessa, podchodząc bliżej ciotki. -
Jestem zupełnie odmiennego zdania! Jego jedynym celem było
przejęcie kontroli nad Farnham Trucking i pozbawienie mnie
kierownictwa.
- Dlaczegóż miałby to zrobić?
- Tylko dlatego, że jedynym celem wszystkich mężczyzn jego
pokroju jest wygrana. Na każdej płaszczyznie.
Moc. Władza. Ponadto kłamstwo zawsze pozostaje
kłamstwem! Jeśli oszukiwał mnie co do swojej prawdziwej
pozycji w  Globalu", to może oszukać mnie w każdej innej
sytuacji! Czyja nigdy się nie nauczę? Jego postępowanie jest
identyczne jak Davida.
- Naprawdę nie widzę żadnego podobieństwa między nimi -
oświadczyła Harriet. - Rees mógł zataić swoją prawdziwą
pozycję, ale tak naprawdę, to nie ma w tym nic zdrożnego.
Prawdopodobnie chciał zobaczyć, czy dobrze sobie radzisz z
prowadzeniem firmy i mieć świadomość, że w żaden sposób nie
zamierzasz, mu się przypodobać. Nie, moja droga. Między nim
a Davidem nic ma żadnego wspólnego mianownika. Takie jest
moje zdanie. A ja rzadko siÄ™ mylÄ™.
- Ależ, ciociu, oni mogliby być blizniakami! Nie znasz go.
Te same słodziutkie tekściki, ten sam rodzaj nonszalanckiej
arogancji - Vanessa odwróciła się. - Nie ma sposobu, bym
mogła się z tobą zgodzić. Czuję się po prostu wykorzystana. I
jest mi bardzo przykro.
Harriet westchnęła i podeszła do siostrzenicy. Objęła ją
RS
136
- Dlaczego nie wezmiesz kąpieli? Przygotuję ci filiżankę
gorącego kakao, pójdziesz spać, a jutro zobaczysz, że wszystko
będzie w porządku.
Vanessa spojrzała na nią oniemiała. Gdyby to było takie
proste! Przecież jutro rano miała się z nim spotkać!
RS
137
ROZDZIAA DZIEWITY
Następnego ranka, po nie przespanej nocy, żal i szok zmieniły
się w chłodną złość. Vanessa przełknęła szybko śniadanie i
czym prędzej wybiegła z domu, by uniknąć dyskusji z ciotką.
Miała także nadzieję, że znajdzie się w biurze sam na sam z
Reesem, zanim pojawi się Sandra. Gdy dotarła na miejsce, z
zadowoleniem stwierdziła, że peugeot Reesa stoi samotnie na
parkingu. Wysiadła z samochodu, zatrzasnęła drzwi i z
kamienną twarzą poszła prosto do biura. Była zdecydowana
zakończyć całą sprawę tak szybko, jak to było możliwe.
Przecież głównym celem jego przyjazdu tutaj było szkolenie. A
jak dotąd, nie miała wielu okazji, by przekazać mu swoje
doświadczenie. Wręcz przeciwnie, to on jej pomagał.
Wyglądało nawet, że mógł ją pozbawić kierownictwa i narzucić
jej swoją wolę. A częścią jego strategii było zamydlanie jej
oczu, prawienie słodkich komplementów w celu rozwiania
wszelkich podejrzeń. W ten sposób mógł znacznie łatwiej
osiągnąć swój cel. Gdy weszła do pokoju, Rees stał odwrócony
do niej tyłem. Chrząknęła.
Uśmiechnął się przyjaznie i podszedł do niej.
- Dzień dobry - powiedział miękko. - Czy dobrze spałaś? -
wyciągnął rękę w jej stronę, ale zanim zdążył ją dotknąć,
Vanessa odwróciła się i podeszła do swego biurka. Położyła na
nim torebkę, a następnie spojrzała na niego, zakładając ręce na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl