[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kupić kwiatka dla żony. Na szczęście prezent już miał: w bufecie
sprzedawczyni odłożyła dla niego prawdziwą bombonierkę z Goplany.
Zanim upchał ją w swojej teczce, sprawdził jeszcze na wszelki wypadek,
tak dla pewności, czy aby na pewno nie jest to wyrób czekoladopodobny.
Na szczęście wszystko się zgadzało. Z pudełka patrzyły na niego
cztery małe, pręgowane koty siedzące w koszyku. Na etykiecie napisano
wyraznie: Bombonierka czekoladowa, skład: mleko, ziarno kakaowca,
cukier, wyprodukowano Zakłady Przemysłu Cukierniczego Goplana .
Taka bombonierka to było coś. Niezbyt często można było ją dostać.
W mieście prawie nie do zdobycia. Ale w milicyjnym bufecie od
czasu do czasu się zdarzały, tyle że trzeba było mieć dobre układy z panią
Halinką, która nie każdemu odłożyłaby pod ladę taki rarytas. On akurat w
bufecie układy miał całkiem niezłe. I wcale nie zawdzięczał ich swojemu
osobistemu urokowi. Jeszcze rok temu pani Halinka traktowała go jak
każdego innego funkcjonariusza. Wszystko się zmieniło gdzieś tak w
czerwcu zeszłego roku, kiedy po komendzie rozeszła się wieść, że
Marcinkowski i jego zespół dopadli tego Upiora znad Warty , co to
obciął głowy dwóm kobietom. To właśnie wtedy dostał błyskawiczny
awans i został chyba najmłodszym wiekiem majorem w komendzie
wojewódzkiej. Odtąd jego przełożeni wróżyli mu błyskotliwą karierę, a
pięćdziesięcioletnia bufetowa patrzyła na niego jak nastolatka na
Grzegorza Ciechowskiego, z szacunkiem i uwielbieniem.
Materialnym efektem tego podziwu były spożywcze rarytasy
odkładane specjalnie dla majora. Wczoraj zadzwoniła z bufetu i poprosiła
go, by zszedł na dół, ma coś specjalnego. No i święta prawda. Ucieszył się
z tej bombonierki, bo jego dwudziestopięcioletnia żona Grażyna bardzo
lubiła czekoladę, o którą było w mieście niezwykle trudno.
Zupełnie przypadkowo na pierwszą randkę, na którą umówili się w
Miodosytni u Rajców na Starym Rynku, przyniósł zamiast bukietu
kwiatów tabliczkę czekolady mlecznej z 22 Lipca, dawniej E.Wedel. I tym
chyba ją rozbroił zupełnie. Najpierw zrobił na niej wrażenie, kiedy w
szkole, w której uczyła historii, odgrywał rolę kapitana %7łbika i opowiadał
dzieciom o tym, jak się łapie przestępców. Potem zaskoczył samego
siebie, bo wyłowiwszy ją wzrokiem z tłumu nauczycielek po prelekcji,
przełamując wrodzoną nieśmiałość do kobiet, podszedł do niej i zapytał,
czy nie poszłaby z nim na kawę. Gdy spojrzała na niego, ta drobniutka
dziewczyna o zielonych oczach, mało nie ugięły się pod nim nogi, ale w
końcu był twardym milicjantem i musiał dać sobie radę. Chciał jeszcze
dodać coś żartobliwego, ale nic nie przychodziło mu do głowy, a ona stała
tak przed tym nieporadnym dryblasem i uśmiechała się, zdając sobie
doskonale sprawę z jego zakłopotania. W końcu powiedziała, że kawy nie
lubi, ale chętnie wypije kieliszek wina. Nie minęło pół roku, a byli już
małżeństwem. Szybko sprzedali jego kawalerkę w starym budownictwie i
jej M3 na Wildzie. Wsparła ich też matka Freda, która poświęciła na cel
mieszkaniowy młodych kilka złotych carskich pięciorublówek, jakie
przechowywała w domu od lat na czarną godzinę. Widząc niewyrazną
minę syna, stwierdziła, że ta czarna godzina pewnie jeszcze długo nie
nadejdzie, bo najczarniejsza już była trzynastego grudnia i teraz może już
być tylko lepiej, więc gotowa jest z czystym sumieniem przekazać mu
rodzinny skarb. Gotówkę i złoto wymienili po bardzo korzystnym kursie
na dolary u cinkciarza, kumpla Brodziaka, i za walutę kupili zupełnie
nowe, piękne trzypokojowe mieszkanie w bloku na Ratajach.
Marcinkowski był sam w pokoju. Od kilku miesięcy, to jest od chwili,
w której otrzymał nominację na stopień majora, mógł cieszyć się własnym
gabinetem. Co prawda nie był to jakiś wielki pokój, ale jednak miał w nim
własne biurko, własną szafę na papiery i własne radio amator stereo.
Z tego radia cieszył się najbardziej. W poprzednim pokoju, który
zajmował razem z porucznikiem Brodziakiem i chorążym Olkiewiczem,
też stało radio. Jednak był to stary monofoniczny taraban, na którym od
jakiegoś czasu nie mogli złapać UKF-u. Dlatego pracujący w tym pokoju
skazani byli na pierwszy program Polskiego Radia. A tu proszÄ™ bardzo, nie
dość że własny pokój, to jeszcze amator z dwoma głośnikami ustawionymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- Gregory Benford The Sunborn
- Kendrick Sharon Biznesmen i sekretarka
- Gould_Judith_ _Trzy_gwiazdy_ _Dazzle
- Carter Lin Conan bukanier
- 129 Donald Robyn Zakochana ksi晜źniczka
- Rutledge Cynthia Syn miliardera
- ksić™ga czarów
- G.M Siedem Tajemnic Seksu
- RedliśÂ„ski Edward Bzik prezydencki
- Mayo Margaret Kocham Adama
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bialaorchidea.pev.pl