[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy to był laborant, doktorze Hart? - spytała
Pam, uchylajÄ…c drzwi biura, a David kiwnÄ…Å‚ potakujÄ…co
głową. - No tak, ten nikczemnik zwiał przede mną.
Dobrze wiedział, że dostanie mu się ode mnie za
dostarczenie tych wyników z takim opóznieniem.
- Pam, jestem ci winny przeprosiny. Moje pretensje
o to, że nie ustaliłaś jeszcze terminów rozmów, były
zupeÅ‚nie bezpodstawne. Jeszcze dziÅ› przygotujÄ™ harmo­
nogram zajęć. Aha, i będę ci niezmiernie wdzięczny, jeśli
umówisz mnie z kandydatami możliwie jak najprędzej.
- Zrobię, co w mojej mocy, doktorze - wydukała
Pam, zaskoczona jego samokrytykÄ…. - Nie trzeba mnie
przepraszać. W końcu wszyscy miewamy złe dni.
Tak, ale niektórzy częściej niż inni, pomyślał David
z goryczÄ…, wychodzÄ…c z kliniki. W moim przypadku
zapowiada się ich cała seria, która będzie trwała,
dopóki nie zatrudnię kogoś na miejsce Rachel.
- Przyszedł pan trochę za wcześnie, doktorze Hart
- oznajmiÅ‚a ze zdumieniem instrumentariuszka imie­
niem Sharon. - Barry jeszcze się nie zjawił.
- Widocznie mój zegarek się spieszy - skłamał.
- Kto teraz operuje?
- Lawrence Summers, ale już skończył.
David jęknął w duchu, ponieważ czuł do tego
człowieka zdecydowaną niechęć.
- Chyba nie uda mi się uniknąć spotkania z nim
- mruknął, a Sharon zachichotała.
- Nie będzie pan zbyt długo narażony na jego
towarzystwo. On, jego anestezjolog i trzej stażyści
weszli do przebieralni już dziesięć minut temu.
- Trzej stażyści? A cóż takiego im demonstrował?
OperacjÄ™ na otwartym sercu?
- Nie, usuwał dwunastnicę, ale on zawsze musi
mieć audytorium... nawet przy wycinaniu wrastajÄ…ce­
go paznokcia - zażartowała Sharon. - Daję słowo, że
gdyby ten człowiek był z czekolady, to chyba sam by
się zjadł.
- On ma o sobie niezwykle pochlebne zdanie,
prawda? - spytaÅ‚ David z szerokim uÅ›miechem, a Sha­
ron w odpowiedzi wzniosła oczy do nieba.
- Nasz Lawrence uważa się za ósmy cud świata,
choć jego miłość własna doznała wczoraj pewnego
uszczerbku, ponieważ Woody nie chciała się z nim
umówić.
David zmarszczył brwi.
- Summers proponował jej randkę?
- Tak słyszałam. Podobno dała mu ostrą odprawę
- odparła półgłosem Sharon i pobiegła do swoich zajęć.
- Ojej, czyżbym się spóznił, czy też ty przyszedłeś
za wcześnie? - spytał Barry, stając za jego plecami.
- Ja jestem trochę wcześniej, bo zle nastawiłem
zegarek.
Z przebieralni dobiegły głośne śmiechy.
- Najwyrazniej Lawrence jest dziś w świetnym
humorze - skomentowaÅ‚ Barry. - Pewnie znów wy­
chwala siÄ™ pod niebo.
- Swoją drogą dziwię się, że woda sodowa jeszcze
nie rozsadziła mu czaszki - mruknął David.
Kiedy jednak podeszli do drzwi przebieralni, okaza­
ło się, że doktor Summers wcale nie mówi o swoich
chirurgicznych osiągnięciach, lecz o Rachel.
- David, nie zwracaj uwagi na to, co Lawrence
plecie - rzekł półgłosem Barry, kiedy dotarły do nich
słowa  uwodzicielka" i  sama się o to prosiła".
- Wiesz, jaki on jest.
- Aż za dobrze - odrzekł z irytacją David. - Nie
pozwolę, żeby ten łajdak w ten sposób wyrażał się
o Rachel - dodał, wpadając do przebieralni.
- No proszę, kogóż my tu widzimy! - zawołał
beztrosko Lawrence Summers, zupeÅ‚nie nie przejmu­
jÄ…c siÄ™ groznÄ… minÄ… Davida. - Oto i uroczy szef Rachel.
Może on powie nam coś więcej o jej zaletach, które
dotąd skwapliwie skrywała, a dopiero na balu zaczęła
nas nimi kusić.
- Powiem tylko tyle, Summers, że nie życzę sobie,
żebyś plotkował na temat lekarki z mojego zespołu,
której w dodatku tu nie ma, więc nie może się nawet
bronić - oznajmił David stanowczym tonem.
- A kogo i czego tu bronić? - spytał ironicznie
Lawrence. - Przecież kobieta, która wkłada taką
suknię, jaką Woody miała na sobie w sobotę, jawnie
chce dać mężczyznom do zrozumienia, że jest do
wzięcia.
- Osobiście uważam, że kobieta ma prawo ubierać
się, jak tylko zechce, natomiast mężczyzni, którzy
na podstawie stroju kwestionujÄ… jej moralność i in­
tencje, zachowują się jak banda głupców o mentalności
nastolatków - wycedził David przez zęby. - Tak się
składa, że Rachel Dunwoody jest moją serdeczną
przyjaciółką...
- Och, naprawdÄ™? - zawoÅ‚aÅ‚ Lawrence z szyder­
czym uśmiechem. - Skoro tak, to pewnie wiesz, czyjej
wdzięki, które wszyscy podziwialiśmy na balu, są
dziełem natury, czy też być może wynikiem operacji
plastycznej? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl