[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spodziewano się zmusić do poddania i chciwe łupu wojsko nakarmić:
Zrazu w Unieście trwoga powstała wielka, ale załogą dowodził stary, wytrawny, powolny i
przebiegły Wojsław Głowa Rozcięta. Tego zastraszyć było trudno. Czuwał milczący. Zaparto wnet
bramy, gawiedz z wałów spędzono, stanął
gród jakby wymarły.
Cesarscy go objeżdżali, obchodził Wacek i Detryszek, opatrując zewsząd, i zawyrokowali, że się im
obronić nie może, a poddać rychło musi. Posłano wraz ludzi z rogami pod wrota, aby trąbili,
wywołując na rozmowę.
Stanął Wojsław siwy, niepozorny człek, ciężki, a na oko pokorny. Domagano się wpuszczenia do
środka. Wolał do nich wyjść sam niż gości mieć u siebie, co by go podpatrywali, i furtą ku nim
wystąpił.
Hrabia Wacek, na koniu siedzący, w zbroi pięknej, w hełmie ze skrzydły, dumnymi go zmierzył
oczyma.
 Szykujcie się do poddania cesarzowi  rzekł.  Zobaczcie, ilu nas tu jest cesarskich i
Zwiatopługowych, śmiech mówić o obronie.
 Sami my to już widzimy  odparł z udaną rezygnacją Wojsław  ale
król, a pan nasz, surowym jest. Przysięgaliśmy mu nic nie poczynać bez wiadomości jego. Dajcie
nam czas, posłów do niego wyprawiemy.
 Nie  zakrzyknął Wacek  nie myślcie, że nas oszukacie. Zwłoki się wam chce! Czas zejdzie
daremnie, my go nie mamy, bo całe wasze królestwo zawojować musimy.
Wojsław, westchnąwszy ciężko, zakładników ofiarował. Z tym, sam nie chcąc stanowić, hrabia
Wacek do cesarza jechał. Zwiatopług i wszyscy dowódcy wołać zaczęli:
 Wziąć zakładników! Z pomocą ich łatwiej gród zdobędziemy. Wziąć
rękojmię, a dać im dni kilka. I naszym się z pochodu utrapionego spoczynek należy.
Zmiano się z wielkiej głogowian prostoty.
Wieczorem czterech młodych mieszczan, z rękami w kieszeniach, z głowami spuszczonymi, szli jako
na stracenie do obozu. Przyrzeczono im słowem cesarskim, że wrócą cali, jeżeliby Bolko odmowną
dał odpowiedz, ale sobie tak lekceważono Polaków, iże im wiary dotrzymywać nikt nie myślał.
DziczÄ… ich przezywano jak zawsze.
Zaledwie głogowianie: Patarz, Surma, Aowiec z Wojsławowym synem
ukazali się, ku obozowi dążąc pod strażą, gdy Zbigniew przeciw nim poskoczył.
Chciał ich zabrać, aby jednać sobie i grozić. Dano mu pod straż zakładników.
Młodzi słuchali go mówiącego z głowy odkrytymi, patrzali po sobie, a na pytania i namowy nie
odpowiadali. Jeden drugiego w bok potrącał, wzdychali, stękali, głaskali głowy, łamali palce,
kłaniali się i milczeli.
W obozie cesarskim uradzono, aby czasu nie tracąc zacząć budować tarany do bicia ścian i bram.
Zciągnięto z pobliskich lasów kłody i dwupiątrowe rusztowania owe poczęły się podnosić ku górze.
Na belkach kładziono pomosty dla kuszników i strzelców, wiązano, ciosano i ochoczo szydzono
sobie z głogowian, ukazując im te potwory straszne.
Lecz Wojsław też nie zasypiał, zagrzewał swych ludzi i do obrony się sposobił. Na mury, bramy, na
wały ściągano, co tylko do odparcia napaści służyć mogło: kamienie młyńskie nabijane kołami
ostrymi, koła ćwiekami ponajeżane, głazy ogromne, smolę, kotły do gotowania wrzątku, kłody z
ostrokołami. Dzień i noc jezdził a chodził Wojsław dokoła, opatrując, napędzając do roboty, nie
szczędząc nikogo, kobiet nawet i dzieci. Wiedział on dobrze, jaka będzie króla odpowiedz. Król nie
znał i znać nie chciał tego, co to jest poddać się bez walki, ze strachu. Za zbrodnię by poczytał i
zdradÄ™ ustÄ…pienie przed nieprzyjacielem.
Piątego dnia, gdy już około murów opatrzone było, a do obrony gotów gród, wrócili posłańcy.
Wyszli przeciwko nim, zasłyszawszy o nich, Zbigniew, hrabia Wacek, Niemców kilku. Spoglądając
urÄ…gali siÄ™. Spytany starszy, jakÄ… odpowiedz
przynosił, odpowiedział, że król szubienicą zagroził każdemu, kto by śmiał mówić o poddaniu się.
Lepiej ginąć od miecza, niż iść w sromotną niewolę. Bogdajby zakładnicy przepaść mieli, miasto się
bronić powinno.
Wojsław wnet po zakładników przysłał, aby ich wedle słowa cesarskiego wydano. Cesarz Henryk
gniewem się uniósł okrutnym. Posła kazał przypędzić przed siebie.
 Zakładników chcecie  krzyknął  wy krnąbrni a nieposłuszni, coście wszyscy miecza warci!
Zamek wydajcie, to ich mieć będziecie, nie, to i ich, i was wszystkich wysiec każę do nogi. Nikt żyw
nie zostanie.
Pojechał niemiecki graf do bramy, do Wojsława z grozbą a łajaniem.
Wysłuchał go dowódca, nie okazując po sobie nic, a gdy dokończył, rzekł mu:
 Słowa nie strzymujecie cesarskiego, wiemy więc, czego się po was
spodziewać mamy. Zamku nie damy, bierzcie go.
Zawarto bramy, wszystko się na tym skończyło.
W obozie cesarskim wściekłość powstała przeciwko zuchwalstwu temu.
Zwiatopług, hrabia Wacek, Detryszek, Zbigniew, kto żył, do nagłego szturmu nawoływać zaczęli, do
zniszczenia miasta i zrównania go z ziemią. Losem Głogowa chciano przerazić Bolesława i kraj cały.
Dnia tego jednak, choć się tak obóz poruszył, wrzał i kipiał, ludzie pod mury podbiegali, sposobili
się, odgrażali, nic do wieczora nie zrobiono. Na wałach też cicho się sprawiano, miasto spać się
zdawało.
Wieczorem tylko tarany owe straszne podtaczać zaczęto bliżej ku murom i miasto dwu, które stały
gotowe, cztery ich natychmiast pod noc układać poczęto, ciosać i wiązać. Topory słychać było przez
noc całą.
Zbigniew zakładników zdał dnia tego cesarskim, nim poszli, przemówiwszy do nich, upór karcąc i
nakazując, aby do swoich słali, do poddania się namawiali, bo inaczej życie stracą.
Zakładnicy popatrzali, głowami potrzęśli, nie odpowiedzieli nic. Książę nalegać zaczął.
 Daremna to rzecz  odezwał się jeden  przeciw woli króla nikt nic nie uczyni, choćby szło o
głowę.
 Idzcież na złamanie karku i niechaj was wywieszają!  krzyknął
Zbigniew.
Choć gród szczelnie był zamknięty, a w obozie stały straże, działy się dziwy jakieś niepojęte.
Cesarscy mało co albo nic o mieście nie wiedzieli, a do grodu z obozu dolatywało wszystko.
Cesarscy się posługiwali pochwytanymi w okolicy ludzmi do czarnej roboty, niewiele na nich
zważając. Czerń ta dniami pracowała, z nocy jej często nie stawało. Wojsław zawczasu był
uwiadomiony i co z zakładnikami uczynić mają, i że szturm będzie straszliwy.
Na każdej połaci starszyznę poustawiał ze swej ręki, przysięgę pobrawszy z niej, że umrzeć każdy
raczej gotów, niżeli wrota otworzyć. U wyłomów, uchowaj Boże, choćby je trupami zawalać
przyszło, stać mieli jak mur.
Nazajutrz rano Niemcy jeszcze przysposabiali swe machiny, obchodzili mury, naigrawali siÄ™,
odgrażali, gotowali, a kusznicy i łucznicy przeciągali kupami, aby siłę swą okazali. Cesarz sam na
koniu wyjechawszy, patrzał i rozkazywał.
Rozwinięto całą siłę, ażeby oblężonych nią przestraszyć.
A na murach stali ludziska licho poprzyodziewani, jako tako zbrojni, niepozorni, gdy wojsko
Henrykowe w całym blasku i majestacie przeciągało.
Ogromna mnogość tego ludu, rozmaite jego uzbrojenie, straszliwe hełmy grafów, najeżone rogami, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl