[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale wielka przepaść. Z różnych badań (szczegóły pózniej) wynika, że podziały między
grupami młodzieży są w Polsce bardziej latynoamerykańskie niż zachodnioeuropejskie.
Skąd się biorą tak szalone różnice? W zasadzie to banalnie proste. Nie może być ina-
czej w kraju, gdzie samo czytanie gazet umieszcza czytającego w górnej jednej piątej
społeczeństwa (tu też te dwadzieścia procent). W kraju, w którym, jak wynika z rapor-
tów OECD, ogromna większość nauczycieli nie chodzi ani do kina, ani do teatru. Do
dziś jestem wdzięczny rodzicom, że w  zakresie obowiązków miałem czytanie  Po-
lityki i miesięcznika  Zdanie oraz słuchanie  Wolnej Europy , że mogłem oglądać
Kobrę, ale musiałem oglądać nadawanego po niej Pegaza, że brali mnie na Człowie-
ka z marmuru i Barwy ochronne, że pozwolono mi pokochać Beethovena i Mozarta.
Szalenie mi to ten dystans do Warszawy skróciło. A że jeszcze chodziłem do naprawdę
niezłego ogólniaka, start miałem niezły. Dziś młody człowiek ze średniego albo małego
ośrodka, który do takiej dobrej szkoły nie trafia i którego rodzice nie podejmują stałego
wysiłku, statystycznie ma nieproporcjonalnie mniejsze szansę na życiowy skok niż jego
113
rówieśnik z większego miasta i z lepszej szkoły, mający do tego rodziców, którzy pewne
rzeczy wbijają mu do głowy.
Z różnych sondaży wynika, że mamy w Polsce dwadzieścia procent prawdziwych
beneficjentów zmian, jakie zaszły po 1989 roku, i około czterdziestu procent ludzi,
którzy mają poczucie przegranej. Poczucie porażki ma czterech na każdych dziesięciu
Polaków. Jest to zatrważający fakt o wielkim społecznym znaczeniu. Trzeba napraw-
dę dużej wewnętrznej siły, by z takim poczuciem żyć, by się nie poddać, by nie oddać
się wspomnieniom o jakże błogiej PRL-owskiej przeszłości, by nie ulec łatwej pokusie
zainwestowania swej sympatii w demagogów i szaleńców, by odrzucić myśl o kwestio-
nowaniu całego demokratycznego porządku. Ale tak długo, jak długo margines biedy
będzie nam wchodził niemal na połowę kartki, taka pokusa będzie bardzo silna. Tak dłu-
go różni Lepperzy będą mogli liczyć na premię za demagogię. Tak długo miliony ludzi
będą podatne na argumenty, że jak coś nam nie idzie, to przez Balcerowicza, Niem-
ców, %7łydów, zachłanny kler, Wall Street albo Brukselę. By tak nie było, potrzebne są
w Polsce wielki wysiłek i wielka solidarność.
114
GEOGRAFIA I NIE TYLKO
Rodzi się coraz mniej Polaków, co jest całkiem niezłym potwierdzeniem pogarsza-
jÄ…cego siÄ™ wskaznika optymizmu. A co z tymi, co siÄ™ rodzÄ…? Mamy w Polsce prawdziwy
determinizm geograficzny. Patrząc na statystki, trudno nie dojść do wniosku, że rodzą-
cy się w niektórych, miejscach w Polsce naprawdę mają pecha. Z analiz Organizacji
Narodów Zjednoczonych wynika, że już sam wymiar miasto  wieś przecina Polskę,
tworząc dwie odrębne cywilizacje. A to nie wszystko. Polska nie była w czasach przo-
dującego ustroju przecięta na pół jak Niemcy, ale Wisła jest u nas jak mały Mur Polski.
Na  ścianie wschodniej było zawsze biedniej niż w innych częściach kraju. Tak jest
dalej i tak może pozostać. Mamy kilka szybko rozwijających się województw: mazo-
wieckie, pomorskie, wielkopolskie czy dolnośląskie, i kilka dynamicznie rozwijających
się miast: Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Kraków, Poznań. Obok nich są wojewódz-
twa o przeciętnym poziomie rozwoju: łódzkie, małopolskie, kujawsko-pomorskie, za-
chodniopomorskie i lubuskie, oraz województwa, w których poziom rozwoju jest niski.
Te ostatnie są w większości na wschodzie  warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubel-
115
skie, podkarpackie, a także, będące w tej samej klasie rozgrywkowej  świętokrzyskie
i opolskie. Nic nie wskazuje na to, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej te podzia-
ły znikną. Przeciwnie, raczej się pogłębią. Już teraz wiadomo, że zyskają najsilniejsi 
znowu Warszawa, Poznań, Kraków, Wrocław i Trójmiasto. Popegeerowskie Pomorze
Zachodnie, zachodnie województwa przygraniczne (opolskie, lubuskie, dolnośląskie)
i Wschód, z jego niskotowarowym rolnictwem, zyskają niewiele albo stracą. Ci, co ma-
ją niezle albo dobrze, będą mieli jeszcze lepiej. Tym, którzy mają pod górę, wspinaczka
będzie przychodziła z jeszcze większym trudem.
MIE I NIE MIE
Geografia determinuje u nas bardzo wiele, ale nie wszystko. W poprzek Polski prze-
biega bowiem jeszcze wyrazniejszy podział Polaków: na tych, którzy mają, a za chwilę
mogą mieć jeszcze więcej, i na tych, którzy nie mają i raczej mieć nie będą. Podział
jest bardzo wyrazny, a w skali kraju powoduje, że wielkie masy ludzi są ofiarami tego,
116
co na Zachodzie określa się jako exclusion  wyłączenie. Pojęcie exclusion przyszło
do nas zza Odry, to nie jest polska specyfika, ale to, co siÄ™ u nas dzieje, jest jego coraz
lepszą ilustracją. W Polsce mamy do czynienia z dwoma typami wyłączenia. Tu najlep-
szym punktem obserwacyjnym jest Konstancin, nasze nieszczęsne Beverly Hills, miasto
bardzo wysokich, solidnych murów i rzeczywiście bardzo Solid Security. Do konstan-
cińskiej strefy A brakuje mi kilkuset metrów i paru milionów, ale przyznam szczerze,
że większy dyskomfort niż ten dystans budzi we mnie to, co widzę całkiem niedaleko
od naszego domu. Miałem szczęście i po wielu latach mieszkania kątem, a potem rów-
nie wielu latach spędzonych w maleńkiej kawalerce (jakimż ona była szczęściem po
latach podnajmowania pokoików!) wylądowaliśmy z rodziną w domku z ogródkiem.
Ale całkiem blisko nas jest dość biedy, by mieć wyrzuty sumienia, że się człowiekowi
udało. Ktoś powie: hipokryzja. Jak cię tak dręczy sumienie, to oddaj dom. Nie, to nie
hipokryzja, to poczucie, że nagroda jest u nas w zbyt dużym stopniu jak wygrany los na
loterii, a nie pewna wygrana za uczciwość i pracę. Bo miliony pracują, i nic. A przepaść,
między tymi, co los wygrali, a tymi, co mieli pecha, jest coraz większa.
117
Jak to jest z tym exclusion? Mamy w Polsce  symetryczne wyłączenie . Obejmujące
z jednej strony tych na dole drabiny społecznej, odciętych od większości możliwości, ja-
kie daje ludziom będącym w głównym nurcie społeczeństwa nawet nasza wykoślawiona
gospodarka. Na górze drabiny społecznej mamy z kolei exclusion na własne życzenie.
Grupa ludzi świadomie postanawia się odciąć od reszty społeczeństwa, a jeśli styka się
z przedstawicielami tej reszty, to są to strażnicy, ogrodnicy i panie do sprzątania. Ta
grupa żyje otoczona fortyfikacjami, wycofując się i z kontaktów z  resztą , i z syste-
mu publicznej opieki zdrowotnej, i z systemu publicznej edukacji. Znowu, nie jest to
zjawisko ponadnaturalne i niezwykle rzadko spotykane. Problem w tym, że występuje
ono u nas na skalę zagrażającą społeczeństwu. Widuję w Konstancinie  zwykłych lu-
dzi podpatrujących zza płotu piękne wille, ale właścicieli willi w popularnej restauracji
Zdrojowa i w parku koło tężni jakoś nigdy nie widziałem. Totalne wyłączenie na górze
powoduje, że ludzi oddzielają od siebie bariery wyższe niż ogrodzenia domów bogaczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl