[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko przypadkiem?
 Przecie\ ty nie wierzysz w przypadki.
 Nie  przyznałem.
 Czemu nie prowadzisz poszukiwań? Mam wra\enie, \e całą uwagę skupiasz
tylko na Magdzie.
 Nie mam dobrego punktu zaczepienia do szukania skrytki.
 Czekasz na okazję, łut szczęścia?
 Niestety, tylko to mi pozostało.
Rafał pokręcił głową wyraznie niezadowolony z obrotu spraw. Pan Klemens
przerwał naszą sjestę zachęcając nas wszystkich, byśmy wzięli się do roboty. Do
siedemnastej pracowaliśmy przy zbiorze owoców. Potem załadowałem skrzynki do
samochodu i ruszyłem do Trójmiasta. Wróciłem o dziewiętnastej trzydzieści.
Szybko wykąpałem się pod wodą z pompy i odświe\ony po\yczyłem motocykl i
pojechałem do  Forsterówki". Przedstawienie przygotowano w sali jadalnej, a
kurtyną były wielkie drzwi. Widzowie zajęli miejsca na ławach i krzesłach
ustawionych na podwórzu oraz na kocach rozścielanych na trawie. Nie było czasu,
bym zwiedził schron Forstera, bo Rafał był zajęty przygotowaniami, a po terenie
ośrodka kręciło się mnóstwo ludzi zaproszonych przez Rafała. Zauwa\yłem, \e
jego uwagę zaprzątał szczupły, siwiejący blondyn, w wieku około pięćdziesięciu
lat. Uwa\nie przyglądał się obiektowi i młodzie\y. Robił wra\enie spokojnego,
zamyślonego człowieka, rozwa\ającego jakiś problem. Zagadywał uprzejmie
mieszkańców Sobieszewa i turystów, uśmiechał się, wcale nie wdzięczył się do
Magdy.
 To Barski, kandydat na stanowisko Ciupacińskiego  Rafał szepnął mi do
ucha.
Widowisko rozpoczęło się punktualnie. Las rozbrzmiał nagle radosnymi rytmami
letniego przeboju, a młodzi podopieczni Rafała wyskoczyli zza drzwi, by
zaprezentować nam swój taniec. Nigdy nie byłem znawcą baletu ani wielbicielem
pokazów tańca synchronicznego, ale teraz obserwując jak dzieciaki wyginają się,
jak Wiktoria, mimo swej tuszy, z całych sił stara się nadą\yć za resztą, czułem
zalewającą mnie falę wzruszenia. Paulina i Klaudia chyba uwa\ały parkiet za swoje
naturalne środowisko. Nawet Olek wykrzesał z siebie dość energii, by włączyć się
do tych pląsów. Potem piosenki, krótkie scenki kabaretowe, niekiedy wzorowane
na współczesnych reklamach przeplatały się tworząc opowieść o chłopcu, granym
przez Damiana, którego wciągnął wirtualny świat fantazji seriali telewizyjnych i
gier komputerowych. Kierował nim zły Mózgowiusz, którego  jak się
domyślałem  miał zagrać Kacper. Jednak aktorzy w ostatniej chwili wprowadzili
poprawki i przedstawienie odbywało się bez niego. Jego złowroga obecność była
jednak wyczuwalna, tak samo jak duch  Forsterówki" czy nieobecność Kacpra
spowodowana tym, \e musiał ukrywać się przed bandziorami.
Na koniec rozległy się oklaski wszystkich zgromadzonych. Rafał stanął przed
nami i uniósł ręce prosząc w ten sposób o ciszę.
 Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za przybycie tu  przemówił.  Moja
radość jest tym większa, \e jak słyszałem mieli państwo obawy związane z tym, co
chcemy utworzyć w tym ośrodku. Widzicie, kto będzie tu mieszkał. Dodam jeszcze,
\e dzieciaki przygotowały to same. Scenariusz, dobór tekstów, piosenek nale\ał do
nich. Dałem im wolną rękę.
 To było widać  nagle odezwał się dyrektor Ciupaciński.  Pewne rzeczy w
tak młodym wieku powinny być niedozwolone.
 Kiedy ostatnio widział pan młodzie\ gdzie indziej ni\ w telewizji? 
ripostował Barski.  To jest kwintesencja młodzieńczej radości \ycia, takiej samej
jaka pana rozpierała, kiedy miał pan tyle samo lat co oni...
 I więcej włosów na głowie  rzucił ktoś z tłumu.
Ciupaciński odruchowo poprawił ręką nitki siwych włosów. Do moich nozdrzy
dotarł zmysłowy zapach perfum Margerity. Odwróciłem się i zobaczyłem stojącą
za mną dziennikarkę, tu\ przy drzewie, obok którego był pochowany generał
Betzel.
 Cieszy mnie, \e zaczynasz wyczuwać mnie na odległość  uśmiechnęła się.
 Co robiłeś cały dzień?
 A ty? Wiesz, \e muszę pracować w sadzie.
 Wcale nie musisz  przysunęła się do mnie. Za mną rozległo się znaczące
chrząknięcie. To była Magda. Ubrana w kolejną sukienkę na cienkich ramiączkach,
krojem podkreślającą jej talię.
 Paweł, mogę cię prosić na chwilę?  powiedziała nie odrywając wzroku od
Margerity.
 Tak  odparłem nieco zmieszany.  Przepraszam  rzuciłem do Margerity.
Magda energicznie zaciągnęła mnie za  Forsterówkę", w pobli\e głównego
wejścia.
 Co ta jędza wlepia gały w ciebie?  Magda podparła się pod boki.
 A ty nie mo\esz oderwać się od dyrektora Ciupacińskiego  warknąłem.
 JesteÅ› zazdrosny?
 Nie  skłamałem.
 I dobrze, bo nie masz powodów. Zwyczajnie, staram się o pracę, a ty uganiasz
siÄ™ za tÄ… czarnulkÄ….
 Czy ty jesteÅ› zazdrosna?
 Nie, ale uwa\am, \e powinniśmy jakoś rozwiązać kwestię naszego
narzeczeństwa.
 To ty wymyśliłaś tę bzdurę. Teraz mam cię oficjalnie rzucić czy ci się
oświadczyć?
Magda prychnęła jak wściekła kotka.
 Oboje widzieliśmy Arka w Sobieszewie  przypomniałem jej.  Mo\e stąd
odpłynę, a twój umięśniony przyjaciel rozładuje swoje frustracje na dyrektorze
Ciupacińskim. To uradowałoby kilka osób.
 Jesteś tak samo wredny jak Arek! W tym momencie nadszedł Rafał.
 Tu są nasze gołąbeczki!  ucieszył się.  Godzicie się?
 Wręcz przeciwnie...  odparłem.
 Rozchodzimy się!  dokończyła Magda. Weszła do willi głośno trzaskając
drzwiami.
 Goście ju\ poszli do domów, to poka\ę ci schron Forstera  Rafał zapalił
latarki, które trzymał w dłoniach.
 Jak zakończyło się starcie Ciupaciński kontra Barski?
 Barski wygrał  szepnął uradowany Rafał.
Przeszliśmy około dwudziestu metrów od budynku i Rafał przesunął niepozornie
wyglądający, zbutwiały kawałek pnia brzozy. Stopami odgarnęliśmy na bok
zeschnięte liście. Zobaczyłem w ziemi betonowy właz z metalowym
obramowaniem pokrytym rdzą i z dwoma uchwytami. Boki otworu wejściowego
miały około sześćdziesięciu centymetrów. Rafał poświecił do środka. Widać było
jakąś rurę i kilka schodków.
 Kiedy był tu ośrodek wypoczynkowy, to schron przerobiono na zbiornik
przeciwpo\arowy  tłumaczył mi przyjaciel.  Stąd ta rura. Nie bój się, wnętrze
jest dokładnie wysprzątane ze wszelkich śmieci. Wez latarkę. Ja ten schron znam
na pamięć.
Zsunąłem nogi do otworu, postawiłem jedną na rurze i mając taki punkt oparcia
zszedłem do schronu. Kiedy stałem na najwy\szym, pierwszym z dziewięciu
schodów, nad poziom ziemi wystawał mi tylko czubek głowy. Z latarką w dłoni,
schylony wszedłem do schronu. Musiałem zejść po schodach, skręcić w prawo do
dawnej śluzy, która miała chronić przed bronią chemiczną. Zostały tu jeszcze
oryginalne metalowe drzwi. Krótkim korytarzem doszedłem do rozwidlenia. Na
wprost znajdowała się płytka nisza. Na prawo mo\na było wejść do niewielkiego
pomieszczenia. Zdziwiły mnie resztki desek pomiędzy tynkiem. Mogły one chyba
słu\yć jedynie do zamocowania jakiejś warstwy przeciwodłamkowej. Oceniałem,
\e znajdowałem się teraz najwy\ej dwa metry pod ziemią. Przed wojną taka
warstwa ziemi mogła ochronić przed trafieniem mniejszą bombą. Z biegiem
kolejnych lat działań wojennych zwiększyła się moc ładunków i sądzę, \e nawet
wybuch bomby kilkanaście metrów od schronu mógłby zaszkodzić ludziom, którzy
by się w nim ukryli. Skręciłem w lewo. Tu była dłu\sza, około dziesięciometrowej
długości sala szeroka na niecałe trzy metry. Z lewej strony była nisza, w której
montowano urządzenia filtrujące powietrze. Na końcu, po lewej stronie, na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl