[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z pustymi rękoma. Bo wiadomość, że Batura ma cztery dni na wykonanie czegoś, a
biznesmen Janusz Nowicki jest właścicielem Nimfy , to żadna zdobycz!
W Giżycku nie miałem już czego szukać! Oprócz guza. Zrozumiałem to dostrzegłszy
ostry błysk zza wpół opuszczonej szyby fiata 125p zaparkowanego opodal Rosynanta. Tak
błyszczy promień słońca odbity w soczewce lornetki lub aparatu fotograficznego. Lornetka?
Nie, auto stało blisko. Więc aparat! Tak, pan Nowicki będzie dysponować moją podobizną!
Most na Olsztyńskiej był otwarty dla ruchu kołowego, więc przejechałem nim z
radością, patrząc na miny uwięzionych w kanale załóg jachtów.
- Za wszystko się płaci! Za wielkość i komfort łajby czasem też. Gdybyście pozostali
wierni Omegom, nie stalibyście teraz przed mostem, bo położylibyście maszty niziutko i
moglibyście przepłynąć bez kłopotu. A tak? Czekajcie jeszcze pół godziny!
Zniechęcony wynikami wyprawy zwolniłem do sześćdziesiątki i tak wlokłem się aż do
grodu Króla Sielaw (nie mylić z bosmanem Sielawą). Krasula telepała się na zbyt długiej
cumie. I podobnie telepał się duch jej załogi. Sam wódz napomknął, witając mnie, że trzeba
zdemontować to badziewie , czyli moje udoskonalenia. Czyżby zapomniał, że przyczyniły
się do zdobycia Pierścienia Anny ? Aaska pańska na pstrym koniu jezdzi - słusznie głosi
przysłowie. Od Jacka dowiedziałem się, że obserwowano wzmożone ruchy nieprzyjaciela, co
z wojskowego żargonu na cywilny tłumaczy się, że Batura lata po Mikołajkach jak kot z
pęcherzem. Przeżycia obu ostatnich dni dały znać o sobie, dlatego obmyłem się jako tako i
ułożyłem do snu w niezbyt wygodnej, ale zacisznej kabinie Rosynanta.
Spałem bardzo niespokojnie. Obudziłem się z bólem głowy, gdy słońce stało już
wysoko. OtrzÄ…snÄ…Å‚em siÄ™:
W pół do dziewiątej. Najwyższy czas zadzwonić do Marczaka!
Wystukałem na komórkowcu numer i ku swej radości usłyszałem grozny głos:
- Dyrektor Marczak. SÅ‚ucham.
OdchrzÄ…knÄ…Å‚em:
- Hm, tu Daniec...
- To ja pana, młody człowieku, zwalniam na dwa dni, abyś uzgodnił sprawę
Trójmiasta z panem Tomaszem - zagrzmiała słuchawka - a tu który już dzień nie widzę pana
w ministerstwie?!
- Przepraszana, panie dyrektorze. Wynikła sprawa dużego kalibru!
- Proszę dokładniej...
- Batura! - jęknąłem rozpaczliwie.
- Batura junior? - głos dyrektora niespodziewanie zmiękł. - A cóż on tam?...
- To nie rozmowa na telefon, zwłaszcza komórkowy. Proszę, prosimy z panem
Tomaszem, o jeszcze trochę czasu... Teraz miałbym do pana dyrektora prośbę: czy mógłby
pan dowiedzieć się, co słychać u niejakiego Stockhausena z Wiednia.
- Znam drania! - burknęło w słuchawce.
- I druga prośba... - poczułem się pewniej. - Chodzi o informacje, możliwie
najpełniejsze, o Januszu Nowickim. Wiem o nim tylko tyle, że podaje się za biznesmena z
Warszawy.
- Nowicki? Nie znam. Zresztą może być wielu facetów o takim nazwisku...
- Przy kontaktach pana dyrektora! - słodszy od mego głosu trudno byłoby znalezć.
- Niech pan zadzwoni za godzinę. Albo lepiej za dwie - sapnęło w słuchawce.
Spokojnie więc dokonałem porannej toalety, zjadłem śniadanko. Przez moment
myślałem nawet, czy nie odwiedzić Krasuli . Poobserwowałem sobie, jak rybakom nie biorą
okonie i w pół do jedenastej wystukałem numer Marczaka...
- A jest pan! - zawołał nie pytając nawet, kto dzwoni. - Sprawa pierwsza. Stockhausen
odpada. Od wczoraj ma on większe kłopoty na głowie. A sprawę Batury kończcie! Chcę
widzieć pana w Warszawie!
Przez chwilę jeszcze słyszałem dyrektorskie sapanie, aż wreszcie zabrzmiał
nadzwyczaj poważny głos:
- O drugiej sprawie proszę zapomnieć.
- Dlaczego?! - jęknąłem.
- Nie nasza branża - sucho uciął Marczak.
- Nnie?...
- Właśnie. Nie. Nie lubię przemawiać na pogrzebach pracowników.
Trzasnęła odkładana słuchawka.
- Fiuu! - gwizdnąłem. - W jakie to bagno wpycha nas kindżał Hasan-beja?!
To już nie żarty! Popędziłem na Krasulę i zdałem panu Tomaszowi relację z
rozmów z Marczakiem. Myślałem, że go przestraszę, ale ze zdumieniem spostrzegłem, że
rysy szefa twardnieją. Spokojnie przetarł okulary:
- No, no? Kto by pomyślał, że będziemy ratować młodego Baturę? Jak to zrobić?
Przecież nie pójdziesz do niego i nie powiesz: dawaj skarb, a my ci damy życie. Bo chyba o
życie teraz walczy... Trzeba pomyśleć...
Zośka i Jacek milczeli, wyraznie strwożeni tym obiecanym mi przez Marczaka
pogrzebem.
- Nie z naszej branży i grozi śmiercią - zamruczał szef, jakby odczytując hasło w
krzyżówce.
Wzruszyłem ramionami:
- Morderstwa, przemyt na dużą skalę, może ikony?
O dziwo pan Tomasz żachnął się:
- Nic z tego nie pasuje mi do Batury!
- Do Waldemara Batury - zgodziłem się łaskawie. - Dziś mamy do czynienia z Jerzym
Batura. Teraz ja przypomnę, że sam powiedział, iż gra z nim to zupełnie inne klocki .
- Mimo wszystko! - szef nie dawał się przekonać.
- Dlaczego pan tak uważa? - zapytałem cicho.
- Bo żyję na tym świecie dłużej niż ty!
- Więc?
- Myślę, że wplątał się albo go wplątano w coś, co go przerosło.
- A co wydaje siÄ™ panu najprawdopodobniejsze?
Pan Tomasz zastanowił się:
- Coś z ikonami? Wpadka? Może nie chodzi o życie Batury, a po prostu o zwrot
poważnego długu. Skoro Batura prosił o zwłokę, nie ma w tej chwili pieniędzy na spłatę
należności. Będzie więc zmuszony sięgnąć do skarbu Hasan-beja, który ukrył gdzieś w
pobliżu. Wystarczy tylko nie spuszczać go z oka, a...
- A skarb Hasan-beja będzie nasz! - zawołał Jacek.
Zledzić Baturę... Spojrzeliśmy na siebie z Zośką.
- Nadal nic - szepnęła.
- Spoko! - uśmiechnąłem się do niej. - To musi być to!
Pilnować Batury! Nocą i dniem! Najbliższą noc zarezerwowałem dla siebie...
Wydawało mi się, że dopiero zasnąłem, gdy obudziło mnie pukanie w szybę
Rosynanta. To dobijała się Zosia:
- Proszę pana, Batura pół nocy przesiedział na Trollu .
Poderwałem się:
- Zauważyłaś coś jeszcze?
- Nic - posmutniała.
- Nie przejmuj się! Najważniejsze, że jesteśmy na dobrej drodze do skarbu Hasan-
beja!
ROZDZIAA SIÓDMY
ROZMOWA Z HRABIANK ANN " PIERZCIONEK ZE
SZMARAGDEM " OBSERWACJA BATURY " ODDAJ WYKRYWACZ
METALI! " ZLADEM BURSZTYNOWEJ KOMNATY " PI DO ZERA
W MIKOAAJKACH " BATURA I NIECIERPLIWY WIERZYCIEL "
PO%7Å‚AR ALFY ROMEO
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Home
- 59. Burny JÄ‚Å‚zef Pan Samochodzik Tom 59 Rodzinny Talizman
- Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 3 Smok na granicy
- dickson gordon smok i jerzy 04 smok na wojnie
- Cykl Pan Samochodzik (24) Tajemnice warszawskich fortĂłw Tomasz Olszakowski
- PS39 Pan Samochodzik i Wynalazek InĹźyniera Rychnowskiego Olszakowski Tomasz
- (46) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Bractwa rycerskie
- 84 Pan Samochodzik i Wyspa Sobieszewska Miernicki Sebastian
- Nienacki Zbigniew 03 Pan Samochodzik i skarb Atanaryka
- 46 Pan Samochodzik i Bractwa Rycerskie Sebastian Miernicki
- 61 Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ...zakladnicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalstec.xlx.pl