[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niespełnione marzenie Sadie Harcourt-Smith.
- Tu jesteś! Szukałem cię wszędzie, chciałem juŜ zaglądać pod łóŜka.
- Dobrze, Ŝe nie do łóŜek - odcięła się. - Wychodzę. Zobaczyłam to, co chciałam. Nie, nie musisz mnie odwozić.
15
Wezmę taksówkę. Aha - odwróciła się do niego - przy okazji, wyrazy uznania. Piątka z plusem.
Dostrzegła błysk w atramentowych oczach, ale zanim zdąŜył odpowiedzieć, wcisnęła się między nich pulchna
brunetka.
- James, mój drogi, chyba jeszcze nie wychodzisz! Noc jeszcze młoda!
Czego o tobie powiedzieć nie moŜna, skomentowała Harriet w myśli. Rozpoznała po głosie jedną z plotkarskich
harpii.
- Porozmawiajmy... Nie widziałam cię od wieków...
James jednak stanowczo zdjął ze swego ramienia starannie wymanikiurowaną dłoń.
- Wybacz - odparł grzecznie - ale nauczono mnie, Ŝeby odprowadzać do domu damę, z którą się spędziło wieczór.
Brunetka obrzuciła Harriet wrogim spojrzeniem.
- Odkąd to uciekasz tak wcześnie, James?
- Zawsze, ilekroć pracuję.
Sądząc po błysku oczu, moŜna się spodziewać jadowitej uwagi, pomyślała Harriet. I nie pomyliła się:
- Od kiedy nazywasz to pracą?
- Pracę zawsze nazywam pracą - James zmroził ją lodowatym głosem.
- Więc nie zawracam ci dłuŜej głowy. - I dodała z jadem w głosem - Rina nigdy w to nie uwierzy.
- Rina nie wierzy w nic, czego nie zobaczy na własne oczy - poinformował ją James radośnie. - Gotowa, Harriet?
Gdy jechali na dół windą, stwierdził:
- Wiesz, ona właściwie miała rację, jest dość wcześnie. MoŜe chciałabyś wpaść gdzieś na drinka?
- Nie, dziękuję.
- Ach, zapomniałem. Piers zadzwoni do ciebie o wpół do dziesiątej, jak zwykle.
Czy jest coś, czego ci nie powiedział, do diabła? - piekliła się Harriet w głębi duszy.
- Czy mogłabyś mi przekazać ostanie nowiny z frontu? - zapytał znienacka, juŜ w samochodzie. - Jak tam wojna
Piersa z Paulą?
- Jako Ŝe przyczyniłeś się znacznie do rozpoczęcia działań wojennych, podejrzewam, Ŝe twój wywiad działa bez
zarzutu i masz wiadomości z pierwszej ręki.
- CzyŜbym słyszał dezaprobatę w twoim głosie?
- Wolę, kiedy rzeczy dotyczące mojego Ŝycia ustala się ze mną osobiście.
- Ach... innymi słowy, powinienem był zostawić biednego Piersa samemu sobie.
- Nie wiedziałam, Ŝe jest w niebezpieczeństwie. Odrzucił głowę do tym i roześmiał się głośno.
- Harriet, podobasz mi się. Gdyby ci naprawdę zaleŜało na Piersie, gdybyś włoŜyła w wasz związek jedną
dziesiątą tego, co angaŜujesz w „Harriet Designs”, od lat bylibyście małŜeństwem i Paula nie bałaby tu nic do
gadania.
- Ustaliliśmy z Piersem, Ŝe nie będę się wtrącała. To sprawa między nimi, nie moja.
Zwinna była ugryźć się w język, gdyŜ odparł kpiąco:
- Szkoda, droga Harriet. Wielka szkoda. - Po chwili dodał z namysłem: - Wiesz, jak na kobietę, która wspięła się
na szczyt, dziwne, Ŝe pozwalasz Piersowi drąŜyć łyŜeczką tunel w skale Gibraltaru. Taka fenomenalna cierpliwość
do ciebie nie pasuje.
- Twoje zdanie niewiele mnie obchodzi, nie pojmuję teŜ, czemu zawracasz sobie głowę moimi sprawami.
- Sprawami, Harriet?
Jęknęła ze złości.
- Wiesz doskonale, co mam na myśli. Zrozum, Ŝe moje sprawy są tylko moje.
- Och, zrozumiałem bardzo wiele, nie wykluczając tego, Ŝe jesteś zupełnie inna, niŜ sądzi Piers.
Po raz pierwszy w Ŝyciu Harriet nie wiedziała, co powiedzieć
- Właściwie - ciągnął James - jesteś oszustką.
Zamieniła się w słup soli. Jakim cudem tak szybko zauwaŜył coś z czego ona dopiero niedawno zdała sobie
sprawę? Na szczęście samochód zwolnił, bo dojeŜdŜali do jej domu. Szarpnęła za klamkę chcąc jak najszybciej
uciec. Niestety, drzwiczki ani drgnęły.
- Zamknięte automatycznie - oznajmił James lakonicznie. - Chyba nie spodziewałaś się niczego innego, znając
moją reputację?
Harriet z trudem odzyskała głos.
- Niczego się po tobie nie spodziewałam.
- Wiem. I to mnie intryguje.
- Bądź łaskaw otworzyć drzwi.
- Za chwilę. - Westchnął głośno. - Rozczarowałaś mnie, Harriet. Po raz pierwszy. Pamiętam, jak powiedziałaś, Ŝe
przedkładasz fakty nad fikcję, a tymczasem okazuje się, Ŝe wierzysz w swoje bajeczki. - Kolejne długie, smutne
westchnienie. - A moŜe to po prostu za wcześnie...
Cichy trzask i drzwi ustąpiły. Harriet niemal wypadła, z takim impetem pociągnęła za klamkę. Wysiadła, zanim
zdąŜył przytrzymać jej drzwiczki. W głowie miała jedno - ucieczkę, ale zdobyła się jeszcze na kąśliwą uwagę:
- Jeśli chodzi o ciebie, i tak jest za późno.
16
Nie Ŝyczyła mu dobrej nocy; sposób, w jaki trzasnęła drzwiami samochodu, dobitnie wyraŜał jej uczucia,
podobnie jak sztywno wyprostowane plecy i energiczny zamaszysty krok. Z trudem doszła do drzwi, gdzie po [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl