[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jarett usiadł na drewnianym stołku, który
zwolniła Taylor. Meg siedziała z rękami zaplecio-
nymi dookoła kolan, czekając.
 Meg, chciałbym cię jeszcze zobaczyć.
Być gwiazdą 231
Odwróciła szybko głowę.
 To niemożliwe.
 Dlaczego?
Podniosła dłoń.
 Dlatego, że jestem zaręczona z innym męż-
czyzną. Wczorajsza noc była pomyłką.
 Więc dlaczego to zrobiłaś?
Wzruszyła ramionami.
 Ostatnie szaleństwo, zanim się ustatkuję?
Jej gładka odpowiedz zraniła go jak nóż.
 Przecież jest coś między nami, nie zauważy-
Å‚aÅ›?
 Tak  wydała z siebie pełen desperacji
dzwięk.  Pożądanie. Jarett, mówiłeś mi, że nie
jesteś zainteresowany dłuższym związkiem.
I wiesz co? Ja nie jestem zainteresowana zwiÄ…z-
kiem opartym tylko na seksie. Wiem, że pewnie
wydaje ci siÄ™ to strasznie zacofane, ale oczekujÄ™
w życiu poczucia bezpieczeństwa, tego, że ktoś
przy mnie będzie. I że ta osoba potrzebuje mnie
tak bardzo jak ja jej.
 I tÄ… osobÄ… jest Carnegie?
 Tak.  Odwróciła spojrzenie.
 I jest między wami tak, jak było między
nami wczoraj?
Wahała się tak długo, że wiedział już, jaka
będzie jej odpowiedz. Podniosła wreszcie wzrok.
 Nie, nigdy między mną i Treyem tak nie
było. Ale on mnie kocha i nigdy by mnie nie zranił.
232 Stephanie Bond
 Umilkła na chwilę.  Nie zasługuje na to, żebym
zawiodła jego zaufanie.
 Nie wydajesz mi się osobą, która z łatwością
zawodziłaby czyjeś zaufanie.
 Naprawdę?  zapytała i roześmiała się.  Czy
wiesz, że mówiono mi to przez całe moje życie?
%7łe nie jestem osobą która zrobiłaby to albo nie
zrobiłaby tamtego? Mam więc wiadomość dla
ciebie i dla wszystkich innych.  Przełknęła ślinę.
 Zawiodłam jego zaufanie dlatego, że chciałam
spędzić jedną noc z naprawdę przystojnym face-
tem.
Nie spodziewał się, że tak go to zaboli. Napraw-
dę myślał, że ich spotkanie znaczyło dla niej coś
więcej. Dla niego znaczyło bardzo wiele.
Meg wstała ze stołka.
 Nie próbuj stawiać mnie na piedestale. Bo ja
wcale nie chcę tam być.
Jarett podniósł się i złapał ją za ramię, kiedy
odwracała się, żeby odejść.
 Meg, kochasz go? Jeżeli tak, to powiedz mi to
i odejdÄ™.
Odwróciła się do niego. Jej oczy błyszczały.
 Wiesz co, Jarett? Odejdziesz i tak, nieważne,
co ci powiem. Taki jesteÅ›. Ale tak, kocham go.
%7Å‚egnaj.
Patrzył za nią, aż zniknęła za drzwiami w innej
części budynku. Musiał zebrać wszystkie swoje
siły, żeby nie pobiec za nią. Miała jednak rację
Być gwiazdą 233
 nie był gotowy na zapewnienie jej tego rodzaju
bezpieczeństwa i przyszłości co Carnegie. Znali
się dopiero od kilku godzin, więc nie mógł od niej
oczekiwać, że zostawi Treya tylko dlatego, że
spędzili ze sobą niesamowitą noc.
Pojawiła się Taylor, bardzo zadowolona z sie-
bie.
 Jesteś gotowy?  zapytała, obdarzając go
słodkim uśmiechem.
 Tak, jestem gotowy  powiedział, kierując
siÄ™ w stronÄ™ drzwi.  Nic tu po mnie.
Rozdział dziewiętnasty
Meg spojrzała z zadowoleniem na odbudowaną
przebieralnię, po czym wciągnęła powietrze. Ani
śladu zapachu dymu. Wszystkie stroje były świe-
żo wyczyszczone, a firma sprzątająca użyła do
ścian i podłóg środka o cytrusowym zapachu.
Zdążyła akurat przed przyjazdem Rebecki, dwa
dni wcześniej, tak jak się spodziewała. Meg chcia-
ła zostać jeszcze na kolację z siostrą i nowym
szwagrem, by zdążyć do Peorii przed dziesiątą
wieczór. Na ogół wolała prowadzić, kiedy było
jasno, ale teraz chciała po prostu jak najszybciej
opuścić Chicago. Spakowała już walizkę i zaniosła
jÄ… do samochodu.
Była kompletnie wyczerpana. Co noc leżała
w łóżku, zmęczona i obolała, i co noc przewracała
się z boku na bok, przypominając sobie wieczór
Być gwiazdą 235
spędzony z Jarettem. Każdy szczegół tej nocy
wyrył się jej w pamięci.
Nagle klasnęła w dłonie, przypomiając sobie, że
ma jeszcze jedną rzecz do spakowania. Otworzyła
drzwi na zaplecze i spojrzała na Harry ego, na-
dmuchiwanÄ… lalkÄ™ posiadajÄ…cÄ… podobno magiczne
moce. Czyż Trey nie pojawił się zaraz potem, jak
poprosiła Harry ego o pomoc?
Meg przekrzywiła głowę i roześmiała się.
 Jak myślisz, ile zbiorę zdziwionych spojrzeń
na drodze międzystanowej, kiedy ty będziesz
siedział w fotelu pasażera?
Przesunęła pudło i krzesło, żeby się do niego
dostać. Mogła równie dobrze spuścić z niego
powietrze i włożyć między ubrania do walizki.
Zadzwonił dzwonek nad drzwiami.
 Hej, hej!
 Jestem na zapleczu, Quincy!
Pojawił się kilka sekund pózniej i spojrzał
ponad jej ramieniem.
 Cześć, Harry.
Meg potrząsnęła głową.
 To wariactwo, ale człowiek prawie spodzie-
wa się, że on odpowie.
 Chcesz go postawić na wystawie?
Roześmiała się i wskazała ręką na wieczny
wzwód Harry ego.
 To chyba nie byłby dobry pomysł. Zabieram
go do domu dla przyjaciółki.
236 Stephanie Bond
 Samotnej?
 Tak  powiedziała sucho.  Co nie znaczy,
że wierzę w te wszystkie bzdury o miłosnym
uroku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl