[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wokół niej.
- W książce. Nazwał mnie Skeeter, ale ja wiem, że to ja. Jestem doktorem,
który wszystkimi się opiekuje.
- Ja jestem Mavis. - Millie Conrad przecisnęła się do niej. - Jestem
rumiana, dobra i przypominam wróżkę ze  Zpiącej Królewny".
- A ja Bea - odezwała się Betty, tuląc do piersi szczeniaka. - Ręce
powykrzywiane reumatyzmem, ale serce ze złota.
- To takie... piękne - zaczęła Nettie, ale przerwało jej kilkanaście innych
głosów.
- ... najbardziej mi się podobało, jak...
- Płakałam cały...
- Ty też tu jesteś.
- 145 -
S
R
Cecil przepchał się przez tłum z książką w dłoni. Pozostali pokiwali
głowami.
- C-co? - wykrztusiła.
- W książce. Ma tytuł  Cuda" - wyjaśnił Cecil, pokazując jej tom w
miękkiej oprawie.
Pokręciła głową.
- O czym wy wszyscy...
- O książce Danny'ego! - wykrzyknął Komar. - Dostaliśmy ją dzisiaj
pocztą i... - Podniósł wzrok. - To on! - wykrzyknął.
Jessie podążyła wzrokiem za spojrzeniem Komara i poczuła, że zaczyna
jej brakować tchu. Stał tam. Daniel MacCormick. Nie był to sen. To on z krwi i
kości.
Nie mogła znalezć słów, nawet jednego, a oczy ją rozbolały. Był za
chudy. I wyglądał na zmęczonego. Pragnęła przytulić go, nakarmić i położyć do
łóżka.
- No to... - W tej chwili tylko tyle udało jej się wymyślić.
- Napisałeś swoją książkę.
Nie odpowiedział, patrzył tylko na nią.
W jej głowie tkwiła tylko jedna myśl, że bardzo za nim tęskniła. Nawet
wiedząc, że jego miejsce jest w Nowym Jorku, i że między nimi nigdy by się nie
ułożyło, tęskniła za nim potwornie.
- Ja... bardzo się cieszę. Zdaje się, że jest znakomita. Gratulacje - dodała,
gorączkowo szukając kolejnych słów.
- Przysłałem ci egzemplarz. Przeczytałaś?
- Ja... nie... nie wiedziałam. Nie miałam okazji...
- Jesteś Madeline - mruknął Komar, jakby każde głośniej wypowiedziane
słowo mogło rozwiać jakieś delikatne zaklęcie.
- Anioł - wyszeptała Millie Conrad.
Betty Weaver mocniej przytuliła swojego pieska.
- 146 -
S
R
- Ratujesz jego duszÄ™.
- Rezygnując z nieśmiertelności - dodała babcia.
- I wychodzÄ…c...
- ...za niego - dokończył Cecil, wskazując bratanka.
- Och! - Jej wzrok zatrzymał się na MacCormicku.
- Uratuj mnie - powiedział tak cicho, że ledwo go dosłyszała.
- Ale ja... - Nie mogła oddychać, nie odważała się mieć nadziei. - Ja nie
jestem aniołem.
- Dla mnie jesteÅ›.
Bardzo chciało jej się płakać, ale nauczyła się być realistką i nie
zamierzała teraz z tego rezygnować.
- Nie wyjadÄ™ stÄ…d, MacCormick.
- Nie proszÄ™ ciÄ™ o to.
- Ale twoje miejsce jest w Nowym Jorku.
- Kocham cię, Sorenson - powiedział. - Wyjdz za mnie. To sen. Tylko
sen.
- Wyjdz za mnie - powtórzył.
- Musisz - szepnęła pani Conrad. - Pomyśl o dzieciach.
- O dzieciach? - wykrztusiła.
- Trzy małe dziewczynki.
- Z ustami jak malinki i oczami jak kwiaty powoju.
- Trzy małe aniołki.
- MieszkajÄ…ce tutaj...
- W Iowa.
- Ale... - Odwróciła się do Danny'ego. - Ale...
- Nigdy nie będę ciebie wart - mruknął. - Ale jeśli mi na to pozwolisz,
przez resztę życia będę próbował.
Musiała być silna. Musiała się oprzeć. Ale w jego oczach dostrzegła
szczerą obietnicę wieczności.
- 147 -
S
R
- Tak - szepnęła, a w jej głowie uśmiechnęła się panna Fritz.  Najwyższy
czas" - oznajmiła.
I pocałowali się, a mieszkańcy miasteczka bili im brawo.
- 148 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl